wtorek, 20 stycznia 2015

03




Nobody
Jej śmiech rozniósł się po barze po kolejnym kiepskim kawale mężczyzny z loczkami zamiast włosów na głowie. Obok kobiety siedział także rudowłosy, który popijał w skupieniu wisky ze swojej szklanki. Ludzie obserwowali tą trójkę. Nic dziwnego. Dwójka sławnych osób razem z nieznaną blondynką, do tego poubierani w eleganckie stroje. Siedzieli przy stoliku już od dłuższego czasu. Odetchnęli gdy tylko wyszli z sali, gdzie odgrywała się, ich zdaniem, beznadziejna impreza. Nie odeszli daleko. Na końcu ulicy znajdował się mały bar, gdzie od razu weszli i usiedli, zamawiając trunki. Nie byli trzeźwi ani nieprzytomni. Każdy z nich był rozluźniony i dobrze się czuł w tym towarzystwie. Rozmawiali na różne tematy, muzyka, książki i inne bzdury. Ominęli temat sławy i mężczyźni byli z tego zadowoleni, że ich towarzyszka nie drążyła tematu. Zachowywali się jakby byli normalnymi ludźmi z kiepską pracą, jakby znali się od dzieciństwa i spotkali się po latach. Po koniec spotkania wiedzieli o sobie wszystko. Począwszy od historii z piaskownicy do teraźniejszości. Zadziwiające było to, jak świetnie się bawili i jak dobrze połączyli. Uśmiechali się do siebie serdecznie i wysłuchiwali cierpliwie co każdy ma do powiedzenia. Kiedy mieli już dosyć wyszli z baru dziękując sobie nawzajem za dobrze spędzony czas. Nie wymienili się numerami, niczym, co pozwoliło by im na powtórkę z dzisiejszego wieczoru. Dziewczyna wsiadła do taksówki, który chłopacy jej zamówili, a oni podążyli w stronę domu jednego z nich. Rozmawiali ze sobą, nie wspominając o wcześniejszej towarzyszce, myśleli, że to był tylko jeden jedyny wieczór, zwykły przypadek, zbieg okoliczności.
Cóż, to był dopiero początek.

Ed Sheeran
Zaśmiałem się z opowieści mamy o moim młodszym bracie. Kroiłem ziemniaki w plastry słuchając jej głosu, który przyjemnie leczył mój ból głowy. Zdecydowanie przeholowaliśmy z Harrym, który za pewne dalej spał. Po wyjściu z baru i odprowadzeniu Gabryjeli poszliśmy do mnie, gdzie dokończyliśmy wisky z mojego barku.
-Dobrze się bawiłeś Edwardzie?
-Można powiedzieć, że tak.
Przypomniałem sobie jak wyglądała nasza towarzyszka. Różowa księżniczka, której już nigdy nie spotkam.
Wsadziliśmy pokrojone i przyprawione ziemniaki do nagrzanego piekarnika. Ojciec do nas dołączył i wspólnie spędziliśmy czas na rozmowie, wspomnieniach, a potem zajadaliśmy się zrobionym posiłkiem. Pod wieczór odprowadziłem ich na lotnisko i pożegnałem się z nimi przytulając. Obiecałem, że wkrótce przyjadę do Anglii.

Gabryjela Cropp
Przebrałam się w jeansy, które były delikatnie poszarpane na kolanach, białą koszulkę, szpilki i skórzaną kurtkę. Wsadziłam do czarnej torebki portfel i telefon. Obejrzałam pokój, który wcześniej posprzątałam, żadnej skazy. Zeszłam na dół witając rodziców, krótkim "dzień dobry". Byli dla mnie za mili. Nie podobało mi się to. Poprosiłam Nataniela o podwózkę. Zawiózł mnie pod galerie handlową, gdzie miałam się spotkać z Mag. Weszłam do środka i próbowałam przypomnieć sobie gdzie znajdowała się nasza ulubiona kawiarenka. Przeszłam parter i pierwsze piętro. Myślałam, że oszaleje. Wyszłam z prawy. Już dawno mnie tu nie było. W jakimś czasie, pytając się przypadkowych osób znalazłam nasze miejsce. Weszłam do środka, gdzie otoczyła mnie znajoma zieleń i mnóstwo kwiatów. Rozejrzałam się po stolikach i zobaczyłam moją przyjaciółkę, która siedziała i popijała coś przez słonkę. Wszędzie był ją rozpoznała, po jej kolorze włosów. Miała naturalne, długie, czarne włosy, które zazwyczaj prostowała, bo nienawidziła swoich loków, lecz dzisiaj końcówki były lekko pofalowane. Podeszłam do jej stolika i przytuliłam ją od tyłu. Dziewczyna pisnęła cicho zaskoczona. Pocałowałam ją w policzek.
-Przepraszam za spóźnienie, zapomniałam gdzie to jest-wytłumaczyłam się siadając naprzeciwko niej.


Zaśmiała się marszcząc przy tym słodko nos.
-Jesteś jeszcze gorsza niż w liceum.
Spojrzałam na nią złowrogo. Podeszła do nas kelnerka. Spodobało mi się w niej jej upięcie włosów i szczery uśmiech. Kiedyś była tutaj okropna Anna, której nie cierpiałyśmy razem z Mag. Przejrzałam listę propozycji i wybrałam swoją dawną capuccini z bitą śmietaną. Przyjrzałam się przyjaciółce, które promieniowała zachwytem. Uśmiechała się szeroko.Wiedziałam co to oznacza.
-Mów-zachęciłam ją.
-Boże Gab, nie uwierzysz!-pisnęła.
Rozejrzałam się rozbawiona jej reakcją, ale nikt nie zwrócił uwagi na naszą dwójkę.
-Zaskocz mnie.
-Ostatnio byłam na zakupach i spotkałam pieprzonego Carriego*.
-Kto to jest?
-Zajmuje się aktorkami.
No tak. Marzeniem Mag było zobaczenie siebie na wielkim ekranie. 
-Zaproponował mi współpracę. Dał mi swoją wizytówkę. Patrz.
Pokazała mi ją. Przejrzałam ją, rzeczywiście. Carriego był agentem aktorek.
-To moja szansa!-wykrzyczała.
Ludzie spojrzeli na nią jakby była z kosmosu. Kelnerka przyniosła moje capuccino. Popijałam je powoli, żeby się nie oparzyć.
-Co na to twoja mama?
Jej mama była cudowną kobietą. Jej mąż zmarł po narodzinach Mag, ale nie poddała się i wychowywała ją, pracowała ciężko, choć miała wielką sumę na koncie. Dała sobie radę. Jestem jej ogromnym fanem. Nie wyobrażałam sobie swojej matki zobaczyć w fartuchu, biegającą po domu i sprzątającą.
Jednak chociaż pani Fill była świetna to nie pragnęła takiego życia dla córki, żeby była aktorką. Wybicie sie w tym zawodzie jest trudne, nie chciała, żeby skończyła na braku żywności i bez dachu.
-Powiedziała, że to nie jest dobry pomysł, że powinnam studiować.
Posmutniała.
-Głowa do góry, Mag. Możesz przecież spróbować sił w aktorstwie i równocześnie studiować. Nie uda ci się tam to będziesz miała i tak zagwarantowaną przyszłość.
Gdybym ja była taka mądra i poszła na studia. Miłość do Tripa rozwaliła moje poukładane życie. 
-Masz rację!
Uśmiechnęłam się do niej.
-Jak wczorajsza impreza?
Wyciągnęłam telefon i pokazałam jej zdjęcie, które zrobiono mi wczoraj. Dziewczyna pisnęła. Moja suknia na pewno się jej spodobała. Uwielbiała takie kreacje.
-Wyglądasz jak bogini Gab!
Zaśmiałam się i wzięłam łyka capuccino. Przesunęła po ekranie do przodu. Zobaczyła zdjęcie zrobione z wczoraj. Byłam tam ja, Ed Sheeran i Harry Styles. Moi wczorajsi towarzysze. Mag spojrzała na mnie zaskoczona. Zabrałam jej telefon i spojrzałam ponownie na zdjęcie. Nie pamiętałam, żebym robiła zdjęcia, albo oni. Cholera. Nie pamiętam tego. 
-Czy ty?! Cholera Gab! Nic mi nie powiedziałaś, że masz kontakt z takimi ciachami?! I do tego sławnymi ludźmi! Tłumacz się.
Wytłumaczyłam jej po kolei jak wpadłam na Ed'a, że Harry zaprosił mnie, abym z nimi wyszła z imprezy. Poszliśmy do baru. Rozmawialiśmy, bardzo dużo. Nie rozumiałam nadal jakim cudem tak świetnie się z nimi bawiłam. Nie przepadałam za takimi osobami. Sławnymi. Byłam normalnym, pracującym człowiekiem. Daleko było mi do nich, ale czułam się z nimi tak dobrze. Potem jakby film mi się urwał, pamiętam jak przez mgłę kawały chłopaków i mój śmiech. Jak wyszliśmy z baru zamówili taksówkę i pożegnałam się nimi, przytulając się. Nie braliśmy żadnego numeru telefonu i pasowało mi to. To nie był mój świat. Najlepiej jak każdy zostanie na swoim miejscu i nie będziemy psuli równowagi pomiędzy nimi.
-Nie masz żadnego kontaktu do nich?-zapytała zaskoczona.
-Tak będzie lepiej. 
-Mówiłaś, że świetnie się bawiłaś.
-Bo tak było...-zawahałam się.
-Jesteś niemożliwa. Tracisz okazję, żeby zapomnieć o tym dupku, Tripie.
Wiedziała co łączyło mnie z Tripem. Za każdym razem jak się kłóciliśmy to biegłam do niej z płaczem i żalem. Opowiadałam jej jaki jest okrutny i ma mnie gdzieś. A potem wracałam do niego i przytulałam się do niego, jakbym miała go już nigdy nie zobaczyć. Zerknęłam na telefon. Żadnych wiadomości. Czasami miałam ochotę pojechać do niego i wrócić do tego co było, a potem przypominam sobie, że nie warto i stoję w miejscu. Zakochana po uszy w największym dupku  w Chicago.
-Możemy o tym nie rozmawiać?-poczułam jak powstaje gula w moi gardle i za nic nie chce zniknąć.
-Oszalałaś? Musisz zapomnieć Gab. Minął rok, nie odezwał się, stracił okazję. Zakończ to raz na zawsze.
-Nie potrafię Mag. Zrozum.
Dotknęła mojej ręki, którą trzymałam kurczowo na telefonie. I pogłaskała ją.
-Pomogę ci. Jestem z tobą, pamiętaj.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Dokończyłyśmy nasze napoje i wyszłyśmy z kawiarni obiecując sobie, że nie długo znowu się tam spotkamy. Zapomniałam jak świetne robili kawy, najlepsze w mieście, mało osób jednak o niej wiedziało, i dobrze. Przeszłyśmy przez galerie wypatrując na wystawach ciekawych ciuchów. Mag oczywiście znalazła cudowną sukienkę, którą musiała kupić, zamawiając ją na swoje 21 urodziny, które miały się odbyć za nie cały miesiąc. Zapewne będzie to impreza roku dla jej znajomych. Nikt nie robił lepszych imprez od niej samej. Całe miasto się schodziło. Nie wyobrażałam sobie jakie wydatki wydaje, jednak wszystko bierze z karty kredytowej, którą podarował jej tata z kilkoma milionami.
Wyglądałyśmy na rozpuszczone, egoistyczne księżniczki, które myślą, że wszystko im wolno. Lecz prawda była inna. Mag nie była taka, kiedyś była cichutką dziewczynką, którą dzięki szczęściu dostała się do prywatnego liceum. Kiedy się zapoznałyśmy bała się w ogóle odezwać do kogokolwiek z uczniów. Nakryłam ją pod koniec pierwszej klasy w ubikacji, gdy płakała. Pomagałam jej stać się odważniejszą, doradzałam komu może zaufać, kogo omijać, ona pomagała mi z językami, w których byłam fatalna. Boom. I stało się. Byłyśmy nie rozłączne, zaprzyjaźniłyśmy się, długo nie musiałyśmy czekać aż powiemy sobie swoje najczarniejsze sekrety.
Weszłyśmy do kilku sklepów opowiadając nasze najśmieszniejsze wspomnienia. W jednym z nich zostałyśmy dłużej. Było mnóstwo ciekawych ciuchów, do tego zaskakująco przecenione. Przeglądałam wieszak z spodniami, Mag poszła w stronę sukienek. Nie widziałam nic ciekawego, więc poszłam dalej. Byłam zbyt skupiona na szukaniu i nie zauważyłam mężczyzny, który wpadł na mnie oglądając się nerwowo do tyłu. Ciemne dresy zwisały w kroku i bluza z kapturem, który miał na sobie. Tylko tyle zdążyłam zobaczyć bo upadłam razem ze spodniami, które wybrałam. Spojrzałam w górę zaskoczona.
-Gabryjela?
Uśmiechnęłam się delikatnie ignorując ból kości ogonowej. 
-Harry-wymruczałam jego imię.
Podał mi rękę i pomógł wstać.
-Przepraszam cię, nie zauważyłem ciebie.
-Spieszyłeś się, nie dziwię się. Nic wielkiego się nie stało.
-Podążały za mną fanki, musiałem je zgubić.
Pokazałam na kaptur.
-Słaby z ciebie kameleon.
Zaśmiał się. Przypomniałam sobie jak siedzieliśmy w barze i wszyscy w trójkę się śmialiśmy, na cały głos. Uśmiechnęłam się. To był udany wieczór. Nie widziałam, że wpadnę na kogokolwiek z nich. Odwiesiłam spodnie rezygnując z zakupu.
-Jesteś sama?-zapytał.
-Gab!
Usłyszałam krzyk przyjaciółki. Obróciłam się i zobaczyłam ją biegnącą do mnie z dwoma zapełnionymi torbami.
-Mam jej powiedzieć kim jesteś?-zapytałam cicho przyglądając mu się.
Kiwnął głową potwierdzająco. Westchnęłam. Dziewczyna podeszła do nas oglądając chłopaka. Uśmiechnęła się swoim firmowym sposobem.
-Mag, to jest Harry.
Wyciągnęli do siebie dłonie i złączyli je.
-Miło mi poznać-powiedział całując jej dłoń.
Zarumieniła się.
-Macie ochotę na koktajl?
Obie się zgodziłyśmy i poszliśmy wszyscy razem spędzić popołudnie razem.

Ed Sheeran
Siedziałem w studio z gitarą w ręku i wymyślając melodie. Było ciężko. Nie miałem głowy na to, ale nadal się męczyłem. Musiałem cokolwiek napisać. To już czas, żebym zaczął robić coś z muzyką. Mama mówiła mi, że kiedy dzieje się coś niezwykłego to dostaje się mocy, weny. Nie rozumiałem tego. Nie rozumiałem wiele jej wypowiedzi. Podobno kiedyś zrozumiem. 
Usiadłem wygodnie na kanapie, zamknąłem oczy, rozluźniłem się.
Zamiast melodii lub tekstu dostałem obraz Gabryjeli. Nie mogłem usunąć jej z mojej głowy. Śniła mi się, cały czas widziałem ją w tej różowej sukience i jej ruchy, jej śmiech. Cała ona.
Otworzyłem gwałtownie oczy. Nie chciałem tego. Tamtej nocy myślałem, że coś między nami mogłoby być, ale byłem pijany. Nie mogłem. Ona jest zwykłą kobietą. Nie zrozumiałaby paparazzi, przerażałaby ją myśl o fanach, którzy są wszędzie. 
Kochałem to co robię. Spełniam marzenia, jak każdy popularny człowiek. Jednak szukałem kobiety, którą bym kochał, która zrozumiałaby mnie, moją historię. Szukałem. Na daremno. Żadna z nich nie była nawet w jednej setnej gotowa na związek z kimś takim jak ja. 
Odetchnąłem czując wibracje w kieszeni spodni.

Harry:
"Gdzie jesteś?"

Odpisałem szybko i znowu spojrzałem na pustą kartkę. Zabazgroliłem kilka zdań i chwyty, które mi się przydadzą. Zapisałem na marginesie zeszytu pomysły, które wpadły mi do głowy przed chwilą. Dalej nie mogłem nic wymyślić i, dzięki bogu, ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałem znany śmiech, wykrzyknąłem "proszę". Do pokoju wszedł Harry, ubrany w dresy, na których miał obsesje i zwykłą bluzę. Trzymał w ręku dwa koktajle, jeden cała, a drugi do połowy wypity. Za nim stały dwie dziewczyny, pierwsza była ciemną brunetką, które włosy opadały na plecy, były lekko podkręcone. Zaskoczył mnie sam kolor, który przypominał czerń. Twarz miała okrągłą, z dodatkami makijażu. Ciemne oczy przyglądały się mnie, a usta uśmiechały się przyjaźnie. Trzymała się z przodu jakby nie chciała za nic oddać mojego kolegi. Uśmiechnąłem się delikatnie, stojąc i trzymając gitarę w prawej ręce. Jej towarzyszką była...
Gabryjela.
Zwróciłem pełną uwagę na niej. Włosy miała upięte po bokach pokazując jej delikatne rysy twarzy, która była bez skazy. Uśmiechała się szeroko i kiwnęła do mnie głową na powitanie. Dopiero dzisiaj mogłem przyjrzeć się jej długim, szczupłym nogom, na które założyła spodnie, do tego szpilki podwyższył ją i wyszczupliły jeszcze bardziej, choć nie wiem czy to było możliwe. 
Odłożyłem gitarę na bok i przywitałem się z nimi. Z Harrym męskim uściskiem. Brunetka była przyjaciółką Gabryjeli i nazywała się Mag. Każdy z nas miał swój koktajl i popijał swój ulubiony smak. Rozmawialiśmy. Kilka słów wymieniliśmy na temat mojej nowej płyty, ale nie miałem zbyt wiele do powiedzenia. Nic nie miałem.
-Czym się zajmujecie?
-Mag studiuje, a ja pracuję w magazynie Vogue-odpowiedziała zgrabnie blondynka.
-Co studiujesz Mag?
Tym razem to Harry wypytywał o jej życie. Widać było, że obaj byli sobą zainteresowani. Kiedy atmosfera się zmieniła i oni rozmawiali sami ze sobą, kompletnie sobą zauroczeni, Gabryjela poszła do pokoju gdzie nagrywa się piosenki. Poszedłem za nią, ostatni raz przyglądając się im. Dotykała wszystkiego co było. Delikatnie, uważając na każdy mały detal. Miała zmarszczone brwi, czasami wykrzywiała usta w słaby uśmiech. Opierałem się o ścianę i przyglądałem się jej ruchom. Już na tej gali zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Teraz. Nie mogłem oderwać oczu. Nie od jej tyłka, jak większość mężczyzn robi, lecz studiowałem jej twarz.
-Jak to jest nagrywać piosenki? Pisać je-odezwała się zwracając na mnie uwagę.
Zamyśliłem się. Chciałem, żeby odpowiedz była mądra i dostatecznie wyczerpująca, jak zawsze ona to robiła.
-To nie jest prosta sprawa, czasem ciężko jest wymyślić słowa, a co dopiero melodię. Jednak uwielbiam przesiadywać tutaj i tworzyć coś nowego. To mój świat. Zdarzyło mi się raz, że stworzyłem melodię, świetną melodię, ale mój tekst nie pasował do niego. A nie wyobrażałem sobie, żeby cokolwiek zmienić.
Uśmiechnęła się delikatnie. Podszedłem bliżej jej.
-I co zrobiłeś?-zapytała.
-Odłożyłem na dolną półkę w sypialni-odpowiedziałem.
Zmarszczyłem czoło nie do końca zadowolony z mojej wypowiedzi. Chciałem zwrócić jej uwagę na siebie. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś taki jak ona, uzdolniona, mądra i piękna kobieta rozmawia ze mną. Czułem jak sekundy mijają, a ja walczę, żeby została jeszcze ze mną i mówiła. Jej barwa głosu przypominały mi z dzieciństwa kiedy mama dla mnie śpiewała na dobranoc. Uwielbiałem jej piosenki. To było jedno z moich ulubionych wspomnień.
-Zrobiłeś wielką karierę.
-Robię to co kocham i bez czego nie potrafię żyć.
Spojrzała na mnie przyglądając mi się. Podeszła bliżej.
-Więc gitara to twoje życie?
To było raczej jak stwierdzenie, a nie pytanie, jednak kiwnąłem głową potwierdzająco.
-Czym się zajmujesz w pracy?
Chciałem zmienić temat, żebym ja także coś o niej wiedział. Zawahała się.
-Akceptuje okładki i niektóre artykuły.
-Masz interesujący akcent, skąd pochodzisz?
Zaskoczyła mnie. Byłem w wielu gazetach, gdzie pisano moje pochodzenie, byłem w internecie. Każdy z kim rozmawiałem wiedział to. Nikt nie zadał mi tego pytania. Był to dla mnie szok. Przełknąłem ślinę i odpowiedziałem.
-Anglia,
-Wielka Brytania, piękny kraj-wymruczała jakby sama do siebie.
Tej telefon odezwał się grając nieznaną mi melodię. Przeprosiła mnie i odebrała połączenie. Mówiła szybko i zgrabnie. Raz przejechała językiem po wardze, co było seksowne. 
Powinienem przestać tak ją obserwować.
Chrząknęła cicho.
-Muszę iść, dziękuję za rozmowę.
Uśmiechnęła się pokazując swoje równe, białe zęby i dołeczki.
-Dasz mi swój numer?-zapytałem szybko.
Nie myślałem nad tym, żeby zadać takie pytanie. Raz się żyje. 
Spojrzała na mnie zaskoczona, ale kiwnęła głową. Podałem jej telefon gdzie wystukała swój numer. Pożegnaliśmy się uśmiechem i wyszła razem z przyjaciółką. Harry spojrzał na mnie wymownie. Jedynie walnąłem go w ramię i wróciłem do swojej gitary i zeszytu.
Tego dnia napisałem pierwszą piosenkę, dzięki Gabryjeli Cropp.

_____________________________________________
komentujcie. proszę.

czwartek, 8 stycznia 2015

02



MUSIC

luty 2014r.

Gabryjela Cropp
Ktoś szturchnął mnie w ramię, mruknęłam coś pod nosem niezrozumiałego nawet dla mnie. Nieznajomy ponowił czynność. Obróciłam się gwałtownie w jego stronę i usłyszałam głośny plask i ciche "auł". Otworzyłam powieki i zobaczyłam Sama, który trzymał się za swój policzek. Widocznie ranne wstawianie nie jest dla mnie dobre. Atakuje ludzi.
-Przepraszam-powiedziałam z lekką chrypą.
Przetarłam ręką oczy usuwając znaki spania. Rozłożyłam się na łóżku i spojrzałam w sufit. Zobaczyłam wielki plakat z jakimś rockowym zespołem. Członkowie byli poubierani w ciemne jeansy, glany, czarne bluzki, z nie zrozumiałych dla mnie, obrazkami. Prawdziwi metalowcy-prychnęłam w myślach. Przewróciłam się na bok, tak żeby widziec Sama. Chłopak był już ubrany w dresy i podkoszulek. Nadal masował policzek. Jego twarz nie była zbyt zachwycona. Podparłam ręką głowę i przyglądałam mu się. Krzątał się po pokoju, pozbierał ciuchy z podłogi. Dziwiłam się, że sprząta o tak wczesnej porze. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad drzwiami. Wskazówki pokazywały dwunastą. Okej, jest popołudnie, to trochę późno. Ale była sobota, więc nie przejęłam się godziną. Przeczesałam ręką po włosach.
-Masz zamiar się tak wylegiwać?-zapytał mnie chłopak.
Zaśmiałam się kiedy stanął przed łóżkiem z jedną ręką na biodrze, a w drugiej trzymał stertę koszulek.
-Skądże kuro domowa.
Uśmiechnął się szeroko.
-Czyżbym był dla ciebie kurą?
Wszedł na łóżko. Kiwnęłam potwierdzająco głową. Sam skoczył na mnie, ale nie odczułam wielkiego ciężaru, i zaczął mnie gilgotać. Zaczęłam się śmiać na cały pokój, piszcząc co chwila. Brakowało mi oddechu, ale nadal rechotałam. Kiedy tylko ze mnie zszedł i wrócił do swoich wcześniejszych czynności mogłam odetchnąć z ulgą. Wzięłam torebkę z podłogi i wygrzebałam z niej potrzebne rzeczy. Czystą bieliznę, ciuchy oraz kosmetyki. Wczoraj Nataniel najpierw mnie przywiózł do Sama gdzie zostawiłam przybory w jego pokoju, dopiero potem pojechaliśmy do klubu. Wracając do wczorajszej imprezy... pamiętałam praktycznie każdą cześć oprócz zakończenia. Nie zamartwiałam się jednak o to, ufałam, że nic ważnego się nie wydarzyło. Ogólnie bardzo dobrze się bawiłam. Już dawno nie tańczyłam i nie przepijałam całych nocy. Myślałam, że tamte chwile już się nie wydarzą, że zostanę pracoholiczką, nie mającą czasu na zabawę, jak moi rodzice, zajmując się jedynie pracą. Weszłam do łazienki chłopaka, która na szczęście była czysta, brak jakiegokolwiek znaku zamieszkania tutaj jego. Umyłam dokładnie zęby czując nie przyjemny posmak shotów. Ściągnęłam odzież z ciała i weszłam szybko do kabiny prysznicowej. Nałożyłam brzoskwiniowy płyn na ciało i rozprowadziłam go dokładnie a potem spłukałam. Opatuliłam się ręcznikiem czując się czyściej i wytarłam dokładnie każdy skrawek skóry. Ubrałam się w przygotowane ciuchy. Pomalowałam się od nowa, tym razem delikatniej i związałam włosy w koka na czubku głowy. Schowałam swoje rzeczy do torebki i wyszłam z łazienki. Zadzwoniłam po drodze do pokoju Sama, do Nataniela informując go, żeby po mnie przyjechał.
-Już czekam na panienkę. Panienki rodzice nie byli zadowoleni pani brakiem-powiedział w słuchawce.
-Dobrze, zaraz zejdę.
Rozłączyłam się i otworzyłam drzwi do pokoju. Chłopak zaścielał łóżko.
-Muszę już iść. Dziękuję za wczorajszy wypad.
-Nie ma za co-uśmiechnął się.-To kiedy robimy powtórkę?-dodał.
Zaśmiałam się.
-Wkrótce.
Przytuliłam go żegnając się i wyszłam z mieszkania wprost do windy. Zjechałam na parter i podbiegłam do samochodu, który czekał przed wejściem.
-Dzień dobry-odezwał się Nataniel.
-Dobry, mówili coś rodzice?-zapytałam zapinając pasy.
-Są źli, że panienki nie ma jeszcze w domu. Podobno dzisiaj odbywa się ważna uroczystość i państwo Cropp mają tam iść, a panienka z nimi.
Tydzień temu matka wpadła do mojego pokoju kiedy czytałam książkę Nicolasa Sparksa. Uwielbiałam jego powieści, mogłabym cały czas czytać nowe historie bohaterów. Pokochałam sposób w jaki pisze, opisuje najmniejszy drobiazg i przyciąga do siebie.

Leżałam na łóżku a moja rodzicielka po prostu weszła bez pukania. Zmarszczyła czoło widząc mnie w dresach i rozwalającym się koku. Nigdy nie przepadała nad widokiem mnie w poszarpanych, nic nie wartych ciuchach, które wręcz mówią "jestem tania". 
Ona zawsze miała na sobie koszulę opinającą jej talię, spódniczkę, zazwyczaj w ciemnych kolorach, do kolan i wysokie szpilki, które korzystnie wyszczuplały jej nogi. Włosy miała rozpuszczone i dokładnie wyprostowane albo starannego dobierańca, który ją odmładzał. Jej look uzupełniał delikatny makijaż. Nie można było się dopatrzyć żadnych zmarszczek ani niedoskonałości. Dbała o siebie. Czasami myślałam, że na temat doskonałości ma obsesje.
-Znowu jesteś ubrana jak bezdomna-mruknęła.
Jej ciężki głos rozszedł się po pokoju. Przeszły mnie ciarki, ale nie dałam poznać po sobie, że jej zdanie mnie obchodzi. Przewróciłam oczami.
-Tak jest wygodniej-burknęłam.
Nie wiem jakim cudem, ale jej czoło jeszcze bardziej się zmarszczyło. Usiadłam na łóżku przyglądając się jej. Zaznaczyłam w książce fragment na którym skończyłam czytać i wróciłam spojrzeniem na matkę.
-Zostaliśmy zaproszeni na bardzo ważną uroczystość. Będą tam sami dobrze postawieni ludzie. Ma iść cała rodzina, zrozumiano? Masz stosownie się ubrać i zachowywać dorośle.
Podeszła do łóżka i położyła na materacu kartę kredytową. Moją kartę kredytową, którą kiedyś używałam. Przed ucieknięciem do Tripa.
-Masz przelane tam pieniądze na sukienkę i inne dodatki. Masz wyglądać perfekcyjnie.
-Oczywiście.
Kiedy tylko wyszła z mojego pokoju dotknęłam złotej karty. Pamiętałam nadal ile pieniędzy wydałam dzięki niej. Nie miała limitu, co od razu sprawiło, że ją pokochałam. Pamiętałam nadal ile rzeczy kupiłam razem z Marią. Bywałyśmy codziennie, po szkole w centrum handlowym. Zawsze wracałyśmy do domu z nowym nabytkiem.

Zrobiłam tak jak kazała mi matka. Nie miałam ochoty tam iść, ale chciałam jeszcze na trochę pomieszkać w tym domu, więc wybrałam się jeszcze tego samego dnia do sklepów. Kupiłam długą, różową sukienkę, odkrywającą prawe ramię. Długo przymierzałam sukienki, w końcu zdecydowałam, że ta nie tylko jest odpowiednia, ale pasuje do mojej sylwetki. Nikt nie widział jej, ale miałam nadzieję, że spodoba się rodzicom i matka nie będzie się mnie więcej czepiać.
Wjechaliśmy na podjazd, przed domem. Podziękowałam Natanielowi za podwózkę i pobiegłam w stronę wejścia gdzie czekała na mnie matka.
-Jesteś na czas, masz szczęście. Daję ci 30 minut.
Kiwnęłam głową i wyminęłam ją bez słowa. Przywitałam się po drodze do pokoju z ojcem, którego zauważyłam przez otwarte drzwi jak zawiązywał krawat. Wyciągnęłam powoli sukienkę z szafy i położyłam ją na łóżku. W łazience załatwiłam podstawowe czynności do bycia "idealną". Związałam włosy w koka nad prawym uchem, ale pozwoliłam kilka kosmykom opaść na moje policzki. Założyłam sukienkę, zapewne Maria uznała by ją za "różowe cudo". Jej pasją było projektowanie i zakładanie takich sukienek. Nigdy od podstawówki nie widziałam jej w spodniach, tylko na wychowaniu fizycznym w szkole. Wsunęłam na stopy kremowe szpilki. Z biurka wzięłam małą, czarną kopertówkę i wsadziłam do niej telefon. Przed wsadzeniem sprawdziłam jeszcze na wyświetlacz, ale nie miałam żadnych wiadomości, które by mnie obchodziły. Nie wiem dlaczego, ale w środku duszy czekałam na jakiś znak od Tripa, który od roku nie wysłał nic, nie zadzwonił. Westchnęłam cicho. Spojrzałam w lustro. Wygładziłam wolną ręką materiał i wyszłam z pokoju. Zeszłam ostrożnie po schodach, próbując nie zahaczyć szpilką o sukienkę. Rodzice stali w korytarzu zapewne czekając na mnie. Mama poprawiała ojcu krawat. Uśmiechali się do siebie delikatnie. Mama miała na sobie ciemno-granatową sukienkę, z lekkim wycięciem przy prawej nodze. Do tego założyła czarne szpilki z zapięciem na górze. Włosy rozpuściła i widocznie polokowała końcówki. Ojciec dopasowany do żony miał na sobie czarną koszulę, granatowe spodnie, marynarkę i krawat.
-Jestem gotowa-mruknęłam.
Spojrzeli na mnie zaskoczeni moją obecnością. Przeszkodziłam im w ich małej intymności. Choć byli kiepskimi rodzicami to było widać, że kochają siebie i szanują. Byli zgraną parą. Mama podeszła do mnie i uśmiechnęła się przyglądając mojej kreacji.
-Dobry wybór, róż pasuje do ciebie-pochwaliła.
Byłam zaskoczona. Nie mówiła nigdy takich rzeczy. Choć nie, był jeden taki moment. Kiedy byłam mała i sama nie rozumiem dlaczego akurat to zapamiętałam. Być może dlatego, że to był jedyny i wydawało mi się, że ostatni dzień kiedy mama pochwaliła mnie. Miałam zaledwie 2 latka, ale nadal nie potrafiłam dobrze chodzić. Podobno to nie było nic strasznego, po prostu nie chciałam stać się samodzielna. Brak tej czynności sprawiał, że rodzice nadal się mną przejmowali, bawili. A kiedy skończyłam roczek i zaczęłam powoli chodzić stracili czujność. Nie przyglądali się na mnie jak wcześniej i chyba to sprawiło, że zdecydowałam zostać przy raczkowaniu. Jednak był taki dzień kiedy musiałam coś wziąć, nie wiem dlaczego, ale musiałam. Czołganie się po ziemi nie było wystarczające. Mama siedziała na krześle kuchennym i rozmawiała z kimś przez telefon, całkowicie zajęta konserwacją. Zdecydowałam, że wstanę i pójdę po tą rzecz, nie pamiętam co to było, w końcu nie widziała mnie. Ale jednak zobaczyła i była tak uradowana, że wzięła mnie na ręce i zaczęła mnie chwalić. Nie była to jedna pochwała, było ich mnóstwo...
Uśmiechnęłam się na wspomnienie jej szczerego uśmiechu i radości jaka z niej tryskała. Tata otworzył dla nas drzwi i puścił przodem. Weszliśmy do samochodu i Nataniel zawiózł nas na miejsce, gdzie miała się odbyć najważniejsza w tym miesiącu impreza.

Ed Sheeran
-Przyjechała moja rodzina, nie mogę iść na tą imprezę-powiedziałem do słuchawki.
Dopiero co rodzice przyjechali do Chicago aby mnie odwiedzić, a już zaproponowano mi występ w jakimś nieznanym mi miejscu, gdzie podobno miała się odbyć impreza miesiąca. Osoba po drugiej stronie głośno westchnęła i błagała przez 10 minut. Moja mama spojrzała na mnie troskliwie. Musiała zauważyć na mojej twarzy oznaki zdenerwowania. Rodzice siedzieli przy stole i rozmawiali zawzięcie na jakiś temat. Stałem w kuchni opierając się o blat i przyglądałem się im, słuchając także błagań. Byłem zadowolony, że zdecydowali się zrobić mi niespodziankę i przyjechać. Miło było widzieć ich i spędzić odrobinę czasu.
-Błagamy cię Ed. To bardzo ważne-odezwał się głos.
Przejechałem dłonią po włosach, szarpiąc końcówki włosów.
-Idź Edwardzie.
Usłyszałem głos matki za sobą i jej dłoń na moim barku. Moje mięśnie jak za pomocą magicznej różdżki odprężyły się.
-Jesteś pewna?-wyszeptałem słuchając dalej błagań przez telefon.
Kiwnęła potwierdzająco głową. Szczerze powiedziawszy było mi słabo kiedy miałem odmówić kobiecie po drugiej stronie, która wypowiedziała chyba wszystkie możliwe przyczyny, żebym się zgodził wystąpić oraz zostać na imprezie. Najpierw była to wymówka, że jest to najważniejsza uroczystość tego miesiąca i skończyło się na zrezygnowaniu przez kogoś występu. Jej słowa traciły jakikolwiek sens. Bałem się, że zaraz się popłacze.
-Na którą to jest?-zapytałem przerywając jej.
Usłyszałem jak po drugiej stronie kobieta bierze gwałtowny, głęboki oddech. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że w pewnym stopniu się zgodziłem.
-Za godzinę rozpoczyna się wszystko, jednak pański występ byłyby później-wysapała.
-Dobrze, zjawię się.
Odsunąłem telefon od ucha słysząc jej pisk. Zaczęła mi dziękować, powtarzając z milion razy "dziękuję". Pożegnałem się i rozłączyłem. Na szczęście w szafie były jakieś eleganckie ubrania. Spojrzałem na moją mamę, która uśmiechała się w moją stronę.
-Wkopałaś mnie-mruknąłem udając wkurzonego.
Ona jedynie zaśmiała się. Pomogła mi wybrać ubranie. Ubrałem garnitur, ale nie założyłem krawatu, to nie dla mnie. Rękawy podwinąłem do łokci pokazując masę tatuaży. Byłem z nich dumny. ukazywały część mnie, tą pokręconą część. Nie wstydziłem się ich, więc na każdym kroku pokazywałem je światu.
-Wyglądasz bardzo dorośle.
Odwróciłem się do mamy i wyszczerzyłem się do niej.


Ustawiłem się odpowiednio. Czułem jak milion świateł jest zwrócone w moim kierunku i oślepia mnie. Jednak przyzwyczaiłem się. Słyszałem mnóstwo innych głosów, które wołały moje imię. Policzyłem w myślach do pięciu i przesunąłem się o kolejne kilka centymetrów. Po kilku minut spokojnie zszedłem ze spojrzenia reporterów i udałem się do środka budynku gdzie odbywała się impreza. Było już tam kilkanaście ludzi. Zazwyczaj widziałem ludzi, których widziano w gazetach z podpisem najbogatsi prawnicy, projektanci i inni, ale znalazłem kilka znanych twarzy. Przywitałem się z kilkoma znajomymi zajmujący się jak ja, muzyką. Stanąłem przy barze. Gdyby nie to, że każdy przyglądał się mi to zamówiłbym mocnego drinka, który pozwoliłby mi przeżyć dzisiejszy wieczór. Wziąłem jednak szklankę soku pomarańczowego i męczyłem go przez okrągłe 10 minut. Poczułem rękę na moim ramieniu, która lekko mnie ucisnęła.
-Ed Sheeran, w takim miejscu?
Odwróciłem się z uśmiechem na twarzy poznając głos przyjaciela. Zobaczyłem znajome brązowe loczki, za którymi jego fanki szalały. Przywitaliśmy się w tym "męskim" stylu.
-Harry Styles we własnej osobie-powiedziałem.
-Miło cię widzieć. Pracujesz nad nową płytą, racja?
Kiwnąłem potwierdzająco głową.
-Występujesz dzisiaj? Gdzie chłopacy?
-Jestem sam, z przyjemności.
Imprezę rozpoczęła drobna brunetka z elegancką sukienką na sobie witając na początku ważnych gości. Pierwsza na scenie stanęła mała dziewczyna, która zaśpiewała nieznaną mi piosenkę. Mogłem śmiało powiedzieć, że miała uroczy głos. Po jakimś czasie podeszła do mnie kobieta, z którą rozmawiałem przez słuchawkę. Przekazała mi, że za pięć minut mam występ. Wziąłem od niej moją gitarę, którą mi przechowała i podszedłem pod scenę czekając na wymówienie mojego nazwiska.
-Nadszedł czas na gościa specjalnego, naszego dzisiejszego spotkania. Ed Sheeran.
Wszedłem po schodkach na scenę i podszedłem do mikrofonu. Poprawiłem nerwowo gitarę. Przywitałem się z publicznością, którzy wlepili we mnie swój wzrok.


Zaśpiewałem kilka piosenek z albumu "+" i pożegnałem się, życząc miłej zabawy. Zszedłem szybko po schodkach, uważając żeby się nie wywrócić. Chciałem jak najszybciej uciec do Harrego i zaproponować mu ucieczkę z tego miejsca. Jednak tak się spieszyłem, że nie zwróciłem uwagi na kobietę idącą w moją stronę, która także nie zainteresowała się, że ktoś przed nią idzie. Odbiłem się od niej, w ostatniej chwili złapałem ją jedną ręką, żeby nie upadła, a drugą trzymałem gitarę jak najwyżej mogłem, żeby przez przypadek kogoś nie uderzyć. Spojrzałem na kobietę. Była młoda, jej blond włosy były związane w koka na boku, a kilki kosmyków opadało na niej twarz. Wyglądała naturalnie, chociaż można było zauważyć małe oznaki makijażu. Miała na sobie różową, długą sukienkę, która otulała jej ciało i jeszcze bardziej ją wyszczuplała. Spojrzałem w jej błękitne oczy, które na chwile mną oczarowały. Wyglądała niewinnie. Podniosłem ją ostrożnie do pionu. Jej twarz diametralnie się zmieniła. Była zdenerwowana, mogłem odczytać z jej twarzy każdą emocję. Była jak otwarta księga. Uśmiechnąłem się delikatnie, żeby załagodzić sytuację. Dziewczyna odsunęła się o kilka centymetrów ode mnie przyglądając się mnie.
-Przepraszam, nie zauważyłem cię-odezwałem się zakańczając ciszę między nami.
Odchrząknęła poprawiając dłońmi materiał sukienki i podniosła głowę.
-To nic-mruknęła.
Jej głos załaskotał moje uszy delikatnością. Uśmiechnęła się, próbując załagodzić sytuację.
-Edward Sheeran-przedstawiłem się podając jej dłoń.
Nie mam pojęcia dlaczego przedstawiłem się pełnym imieniem.
Zawahała się, jednak po chwili podała mi swoją małą dłoń.
-Gabryjela Cropp.
-Świetny występ-powiedział Harry, który podszedł do nas.
Spojrzał na dziewczynę stojącą obok nas. Chyba zastanawiała się nad odejściem. Spojrzała na mnie ostatni raz i odeszła, ale brunet ją zawołał.
-Hej, ty.
Odwróciła się gwałtownie. Pokazała na siebie nie wierząc, że zawołał ją. Ten kiwnął potwierdzająco głową i Gabryjela podeszła do nas. Dziwne, że materiał nie przeszkadzał jej się poruszać. Szła z gracją. Kolejna rzecz mnie do niej przyciągała. Wyglądała jak średniowieczna księżniczka. Pełna wdzięku.
-Harry-przedstawił się.
-Gabryjela.
-Miło cię poznać, różowa księżniczko.
Dziewczyna zarumieniała się.
-Czy chciałabyś się z nami udać na drinka?-zapytał zachęcająco się uśmiechając.
Spojrzała w dal jakby szukając w tłumie znajomych twarzy. Zrezygnowała z poszukiwań. Uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową.
-Z miłą chęcią się z stąd urwę-odpowiedziała.



poniedziałek, 22 grudnia 2014

01




luty 2014r.

Gabryjela Cropp
Usłyszałam znajomy głos i pukanie do drzwi. Przewróciłam się na drugi bok, obracając się plecami od wydawanego przez kogoś szumu. Rozluźniłam mięśnie i spróbowałam ponownie zasnąć. Przypomniałam sobie jaki miałam przyjemny sen i zamruczałam przeciągle, że ktoś mi go zburzył. Pukanie nie ustało, krzyk także nie, ale nadal nie byłam zbyt przytomna, żeby zrozumieć słowa wydawane w moją stronę. Otworzyłam lewą powiekę i kiedy promienie słoneczne mnie nie oświetliły otworzyłam drugą. Podziękowałam sobie w duchu, że byłam jeszcze wstanie wczoraj zasłonić okna. Wyciągnęłam rękę po telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Odłożyłam urządzenie i od nowa zamknęłam oczy. Potem zerwałam się z łóżka uświadamiając sobie, która jest godzina i że jestem poważnie spóźniona. Od szybkiego wstania zakręciło mi się w głowie i zamroczyło na chwilę. Złapałam się za ramię łóżka i odczekałam chwilę aż odzyskam wzrok.
-Jesteś spóźniona moja panno!-usłyszałam wściekły głos matki.
-Dajcie mi 5 minut-odkrzyknęłam.
Pobiegłam do łazienki i wykonywałam szybko poranne czynności. Umyłam zęby w pośpiechu jedną ręką, a drugą rozczesując włosy, które nieszczęśliwie dla mnie, pokręciły się. Z szczoteczką w zębach podbiegłam do wielkiej szafy i przeszukałam wzrokiem jakiś odpowiedni komplet ubrań. Wyciągnęłam z niej dwa wieszaki i rzuciłam je na nieposłane łóżko. Wróciłam do łazienki, umyłam twarz i wykonałam szybki makijaż, który zasłonił moje niedoskonałości i upiększył. Związałam włosy w wysokiego kucyka, na czubku głowy. Nie miałam czasu na zajęcie się nimi, za mało czasu. Podeszłam do łóżka i przejrzałam jeszcze raz dwa komplety. Ze zrezygnowaniem wybrałam ciemne jeansy, które były rozdarte w niektórych miejscach i bluzkę na krótki rękawek z jakiś prymitywnym napisem. Z szybkością założyłam białe szpilki i wzięłam torebkę z krzesła. Otworzyłam drzwi i o mało nie wpadłam na mojego ojca, który dzięki swojemu refleksowi odsunął się w bok. Spojrzał na swój zegarek, który zawsze nosił na lewej ręce i obdarzył mnie krytycznym wzrokiem.
-Spóźniona 15 minut.
Przewróciłam oczy. Moim zdaniem bardzo szybko się wyrobiłam. Czyżbym nie pobiła swojego rekordu?
Nie odezwałam się, zeszłam po prostu ostrożnie po schodach, żeby nie wywrócić się po drodze. Przeklęłam pod nosem kiedy o mal nie upadłam na ostatnim schodku. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Za pewne matka wykrzyczała coś w moją stronę o trzaskaniu ale ją ponownie tego dnia zignorowałam i wsiadłam do samochodu.
-Najszybciej jak możesz Nat-powiedziałam zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Oczywiście.
Nat, a raczej Nataniel, był jedyną osobą, którą tolerowałam w tym domu. Jest naszym przewoźnikiem. Wszędzie gdzie chcieliśmy nas woził. Dostawał za to dużą sumę pieniędzy, ale musiał być zawsze na zawołanie i na czas. Sprawdzał się w tym idealnie. Zerknęłam na niego jak przemieniał biegi. Był wysokim brunetem, z lekką siwizną na czuprynie, włosy lekko ostrzyżone, pokazywały jego małe uszy, zielone oczy zawsze były opanowane i pełne męstwa, usta rzadko kiedy zmieniały kształt, nigdy nie zauważyłam jego uśmiechu. Był w średnim wieku mężczyzną, ale mogłabym przysiąść, że w wcześniejszych latach był prawdziwym przystojniakiem i pomocnym kolegą. Czasami rozmawialiśmy, jednak rozmawialiśmy na mój temat, wypytywał mnie o moją pracę i relacje z rodzicami, które nawet on zauważył, że nie są najlepsze. Praca. Mieszkałam u rodziców od roku, na początku ojciec przywitał mnie z otwartymi ramionami, witając z powrotem w domu, matka natomiast, jak to ona, nie trzymało jej się w głowie, że zostawiłam ich i nawet nie uraczyła mnie przyjaznym uśmiechem. Przez kilka dni po prostu siedziała w pokoju i oglądałam filmy. Wychodziłam na zewnątrz jedynie na poranne bieganie i na spotkania z Marią. Po pewnym czasie odbyła się narada rodzinna, zorganizowana przez moją matkę. Postawili mi warunki. Miałam 20 lat, rzuciłam edukację na "nie właściwego mężczyzna"-jak nazwał to mój ojciec. Powiedzieli mi, że za rachunki nie mam się martwić, ale muszę znaleźć jakąś pracę, żeby nauczyć się "życia", jakbym nie nauczyła się go przy Tripie. Na szczęście matka znalazła dla mnie odpowiednie dla mnie stanowisko, i co dziwne spodobało mi się. Mama wykonała kilka telefonów i posadziła mnie przy biurku pracując nad okładkami magazynu Vogue. Od zawsze ciągnęło mnie w tamte tereny, żeby pracować nad magazynami. Już od następnego tygodnia po rozmowie rodzinnej poszłam na pierwszy dzień w pracy. Pracownicy przywitali mnie bardzo serdecznie. Pracowałam z niesamowitymi, utalentowanymi ludźmi.
Podziękowałam Natanielowi za podwózkę i pobiegłam do wielkiego budynku. Przeszłam przez drzwi pokazując przepustkę i wbiegłam do windy, która zamykała się, ale zdążyłam. Wcisnęłam się pomiędzy ludzi i wcisnęłam odpowiedni przycisk z numerem piętra, gdzie pracowałam. Poprawiłam kucyka i weszłam do pomieszczenia gdzie znajdowało się pełno stanowisk, każde zajmujące się czymś innym. To coś niesamowitego, każdy był za coś odpowiedzialny, byliśmy zgranym zespołem. Przywitałam się po drodze z każdym i weszłam przez szklane drzwi do mojego biura, które urządziłam porządnie. Na ścianach znajdowały się najlepsze okładki Vogue, pod nimi stała mała sofa, gdzie czasami przysypiałam. Miałam piękny widok na miasto z okien. Zazwyczaj popijałam kawę i przyglądałam się panoramie.
-Ktoś się spóźnił do pracy.
Usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się w tamtą stronę uśmiechając się. Zobaczyłam mojego przyjaciela Sama, który miał dzisiaj na sobie ciemne spodnie w kratę i pastelową bluzkę, miał niecodzienny styl, ale kochał modę tak bardzo, że nawet projektował sam dla siebie ciuchy, to on wydawał trendy. Tutaj zajmował się szkicami stron pierwszych, z najważniejszymi wiadomościami. Przyjrzałam się jego twarzy, dzisiaj na szczęście miał swoje, niebieskie oczy, które potrafiły zawirować człowiekowi w głowie i swój kolor włosów, ciemny blond, który na prawdę pasował do jego rysów twarzy. Miał 25 lat, ale zachowywał się jak nastolatek, który kłopocze się z trądzikiem. Najciekawszy był jego styl życia. Był homoseksualistą co od razu można było zauważyć, przyglądając się mu bliżej. Potrafił codziennie udawać się do klubów nocnych i rano, nie spóźniając się, iść do pracy z uśmiechem na twarzy. Mówi zawsze, że to na prawdę idealny pomysł na nowe fantazje w jego głowie. Często ubierał się w ciuchy, które by nikt nie założył, ale taki był. Unikatowy.
-Nie przyniosłeś kawy?-zapytałam udając smutną.
Z tyłu siebie wyciągnął prawą rękę, na której znajdowały się dwa kubki gorącej kawy. To był nasz zwyczaj, on przynosił kawę rano, a ja lunch. Miałam łatwiejszą robotę, po prostu akceptowałam lub anulowałam okładki i szkice, więc kiedy on ciężko pracował nad czymś nowym ja na spokojnie szłam zamówić coś na wynos dla nas.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam z kartonowego opakowania kubek. Powąchałam ją z przyzwyczajenia i wypiłam ostrożny łyk.


-Dziękuję, jesteś cudowny-pocałowałam go w policzek.
-Wczoraj w nocy też to słyszałem-zaśmiał się.
Dołączyłam do niego rechocząc cicho z jego wyzwania o wczorajszej nocy. Cóż, on zabawiał się z jakimś mężczyzną a ja umierałam z nudów w domu, z pudełkiem lodów czekoladowych. Usiadłam przy biurku oglądając rozłożone szkice.
-Coś nowego się działo?-zapytałam przeglądając dalej.
Usłyszałam szur nóg od krzesła o podłogę, więc zapewne usiadł naprzeciwko mnie. Westchnął.
-Nie mam pomysłów, Gab.
Spojrzałam na niego.
-To idź się zabaw.
-Nie mam ochoty iść znowu sam-mruknął.
Odłożyłam na bok niewypałowe szkice i przyjrzałam się pozostałym rozmyślając, które jest najlepsze.
-Weź Caroline.
Caroline pracowała razem z nami, zajmowała się jednak artykułami, wymyślała nowe czcionki i nadawała styl magazynowi. W pracy rzadko kiedy rozmawiałyśmy, byłam zbyt zajęta. Musiała latać od stanowiska do stanowiska i przeglądając prace innych dając jakieś uwagi, albo chwaląc. Jednak to nadal ja musiałam zaakceptować dany projekt. Jest niską blondynką, z zielonymi oczami, jej włosy zazwyczaj opadają falami na plecy i ubiera sukienki, podobno czuje się w nich wygodniej. Jest w moim wieku i tak samo jak ja zrezygnowała z edukowania się dalej i zaczęła dzięki znajomej pracę tutaj, na początku była zwykłą pisarką artykułów, ale po kilku tygodniach pracy ktoś zauważył w niej potencjał i awansował ją. Dziewczyna o tym marzyła, czuje się na tym stanowisku jak ryba w wodzie.
-Za pewnie to dobry pomysł, ale...
Zawahał się przez chwilę.
-Co ty na to, żebyś ty ze mną poszła?
Spojrzałam na niego upijając kolejny łyk kawy z kubka. Od czasu zerwania z Tripem nie wychodziłam na imprezy, siedziałam w domu i robiłam... kompletnie nic. Czasami zostawałam po godzinach w pracy z nudów i przeglądałam prace albo sama coś tworzyłam.
-Ja?-zapytałam.
-Czemu nie? Podobno jest weekend, musisz się zabawić.
Uśmiechnął się do mnie, namawiając mnie przez okrągłe dziesięć minut. Kiedy zgodziłam się skoczył z radości do góry i przytulił mnie mocno, przez co praktycznie nie mogłam oddychać. Kazałam mu puścić mnie i wracać do pracy. Cały w skowronkach uciekł na swoje stanowisko i tak samo jak on wróciłam do pracy.

Ed Sheeran
Pomachałam do fanów i uśmiechałem się szeroko. Wsiadłem do samochodu, ale nawet kiedy wróciłem do domu słyszałem w głowie ich piski i krzyk mojego imienia. Nie mogę nadal uwierzyć, że znalazłem się tak daleko, że śpiewam dla tłumu ludzi i nie wyśmiewają mnie, tylko chcą więcej i więcej. To dlatego zabrałem się za kolejny album. Poprzedni był sukcesem i wybiłem się na prawdę wysoko. Dziwne, że nawet pomimo swojego rudego koloru włosów i braku jakiekolwiek oznak wyglądu przystojniaka zdobyłem tak wiele. Kiedy pierwszy raz, w dzieciństwie zaczęto mnie wyzywać od rudzielców i robić mi na złość pobiegłem z płaczem do mamy, skarżąc się na dzieciaki z mojej klasy. Moja mama jedynie uśmiechnęła się promienia do mnie przytulając do swojej piersi i głaskając mnie po plecach, co uspokajało moje zmysły i powiedziała:"Kiedyś Edwardzie nikt nie śmie przezwać cię, ponieważ masz rudy kolor włosów, będą ci zazdrościć. Jesteś unikatowy i dlatego ci zazdroszczą i cię popychają. Musisz być dzielny i silny. Wiem, że wyrośniesz na cudownego człowieka. Pamiętaj kim jesteś i nie daj się."Uśmiechnąłem się na wspomnienie. Nigdy więcej nie przyszedłem ze skargą do mamy, byłem dzielny i wytrwałem ataki rówieśników. Opłacało się. Tak na prawdę dzięki nim stałem się silny. Położyłem się na łóżku przymykając powieki. Byłem zmęczony. Cały dzień spędziłem w studiu. Głowa pękała mi od nadmiaru pomysłów i innych rodzai muzyki. To było za wiele, ale chociaż zacząłem cokolwiek. Miałem prawie gotową piosenkę, to właśnie pozwoliło mi upuścić studio i wrócić do domu. Poczułem w kieszeni wibracje telefonu. Zawsze wyciszałem go gdy pracowałem, to mogło mnie rozproszyć. Zerknąłem na wyświetlacz i odebrałem.
-Edwardzie nareszcie odebrałeś.
Uśmiechnąłem się słysząc znajomy, matczyny głos. Tylko ona odzywała się do mnie pełnym imieniem. Dla reszty świata byłem Ed.
-Byłem w studiu, przepraszam.
-Oh. I jak praca nad nowym albumem?
-Już mam pierwszą piosenkę-zamruczałem.
Czułem jak powoli zasypiam, powieki za nic nie chciały się otworzyć.
-Przyjedziesz nie długo do domu? Na kilka dni? Przyda ci się odpoczynek.
Kiwnąłem głową, ale przypomniałem sobie, że rozmawiam przez telefon i mama nie widzi moich ruchów.
-Jasne.
-Dobranoc mój kochany Edwardzie, śpij dobrze.
-Dobranoc mamo.
Rozłączyłem się na ślepo, odłożyłem telefon na szafkę nocną i odpłynąłem. Mięsie się rozluźniły i przygotowały na kilku godzinny odpoczynek.

Gabryjela Cropp
-Gotowa kochaniutka na niezapomnianą noc?-odezwał się Sam.
-Cokolwiek-mruknęłam.
Miałam dzisiaj mnóstwo pracy, musiałam przygotować jakieś papiery i te mnóstwo projektów, które nadal widziałam przed oczami. Nie miałam ochoty iść gdziekolwiek. Za to Sam cieszył się jak małe dziecko. Dlaczego nie mogłam zarazić się jego radością? Poprawiłam bluzkę w cekiny, miałam do tego krótkie spodenki z wysokim stanem i buty na koturnie. Włosy zdążyłam wyprostować i rozpuścić na moje plecy. Mój makijaż stał się bardziej agresywny i mocniejszy niż rano. Sam za to miał na sobie niebieskie jeansy z niskim stanem i obcisłą koszulkę z dodatkowym nadrukiem. W jego oczach można było zauważyć iskierki zadowolenia, był rozluźniony. Byłam jego idealnym przeciwieństwem. Jego usta wyszczerzone w szeroki uśmiech, a mój był zwykła prostą kreskę. Całe jego ciało mówiło, że cudownie się czuję i nie może się doczekać imprezy, natomiast moje mówiło "do domu". Nataniel zawiózł nas pod wielki klub gdzie roiło się od ludzi, którzy czekali w kolejce. Podziękowałam mu i wyszłam razem z Samem z samochodu.
-Zanim wejdziemy do klubu to będzie 5 nad ranem.
Przewrócił oczami.
-Spokojnie, ten klub należy do mojego brata dziewczyny wujka syna.
-Co?-zapytałam nie rozumiejąc go.
Przewrócił oczami, złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wejścia. Ludzie przyglądali się nam z zaciekawieniem.
-Carol siema brachu.
Sam przybił sobie piątkę z ochroniarzem, przedstawił mnie z nim jako koleżankę z pracy. Chłopak uśmiechnął się do mnie ukazując rząd zębów. Otworzył barierkę i pozwolił na wejść do klubu. Mój towarzysz puścił mi oczko i poprowadził do baru. Muzyka odbijała się od ścian, tłum ludzi tańczył na parkiecie, kilka osób siedziało przy stolikach z tyłu, inni opierali się o ścianę popijając napoje. Sam zawołał kelnera i zamówił nam po shocie.
-Pierwsza impreza?
-Nie, ale od dawna nie byłam na czymś podobnym.
Dla niego to była codzienność. Kluby były jego życiem. Wypiliśmy zawartość, którą dostaliśmy i obaj się skrzywiliśmy. To był dopiero początek.


Po dwóch godzinach byłam pijana, ledwo trzymając się na nogach tańczyłam na środku parkietu ze szklanką w dłoni, z nieznanym mi płynem alkoholowym. Poruszałam się w rytm muzyki kręcąc biodrami i głową. Moje blond włosy kołysały się w prawo i lewo razem ze mną. Mogłam nawet z stąd zobaczyć Sama, który rozmawiał z jakimś mężczyzną, obaj byli zajęci swoją konserwacją, ale mój przyjaciel co jakiś czas spoglądał w moją stronę. Wypił tyle co ja, ale nadal był czujny.


Przez rok nie tknęłam alkoholu. Kiedyś było inaczej. Na tym polegał mój związek z Tripem, mnóstwo imprez i alkoholu. Był typem niegrzecznego chłopca, który uwielbiał się dobrze bawić. Nie opuścił żadnej imprezy. Gdzie alkohol tam i on. Bawiliśmy się całymi nocami zapominając o naszych problemach. Zatracaliśmy się w sobie. To były jedyne chwile gdzie się nie kłóciliśmy. Po zostawieniu go brakowało mi zabawy. Moje życie stało się nudne, zbyt dorosłe, a przecież mam dopiero 20 lat. Powinnam robić te głupie rzeczy, które robią dziewczyny w moim wieku. Zatracać się w każdej najmniejszej czynności. Praca sprawiła, że stałam się jeszcze bardziej nudna niż wcześniej. Dopiero kiedy wypiłam kilka shotów moje mięśnie przyjemnie się rozluźniły i sprawiły mi tym ogromną radość. Tańczyłam, piłam, śmiałam się z byle czego i flirtowałam z kilkoma mężczyznami, którzy za pewne byli ode mnie starsi o kilka lat. Jeden nawet przypadł mi do gustu, ale jego pytanie wykreśliło go z listy. Czy każdy mężczyzna myśli jedynie o seksie? Dobra, może jestem trochę zbyt "święta". Byłam za stara, żeby nadal być dziewicą, ale nie chciałam zrobić błędu. Chciałam prawdziwego mężczyzny, który doprowadzi mnie do takiego szaleństwa, że będę chciała to zrobić. To trochę dziecinne, ale moja babcia kiedyś powiedziała mi:"Kochanie, któregoś dnia znajdziesz mężczyznę, który będzie na ciebie w pełni zasługiwał, który cię oczaruje. Pamiętaj nie patrz na wygląda, patrz na wnętrze, patrz na czyny, nie na słowa. Uważaj, bądź ostrożna." I tego się trzymałam. Na prawdę myślałam, że Trip jest tym "jedynym". Kłóciliśmy się często, ale uważałam, że to nas wzmacnia. Myliłam się. Trip być może mnie kochał i robił wszystko, żebym to widziała, ale był zapatrzonym w siebie zdrajcom. Dorothy, kobieta z którą mnie zdradził, przespała się z nim. Oto mu chodziło. O seks. Cholerny zdrajca.
-Czas wracać. Spisz u mnie?-odezwał się Sam.
-To chyba jest lepsza opcja-bąknęłam.
Uśmiechnął się i wyciągnął mnie z tłumu. Zagwizdał na taksówkę i podał mu adres swojego mieszkania. Cóż, reszty nie pamiętam, bo film mi się urwał.


________________________________
Podoba wam się?
wiecie co robić.

niedziela, 23 listopada 2014

00





06.05.2013r.
Spojrzałam na niego krytycznie, trzymając w ręce walizkę. On jednak dalej klęczał, układając dłonie do modlitwy. Obejrzałam się wokół siebie. Chicago było miastem gdzie ludzie trzymali się w jednym miejscu, dokładniej w centrum gdzie każdy wszystko widział, wszyscy się bali ciemnych uliczek, nie dziwiłam się im, wszędzie chodzili gangsterzy, którzy szukają przyjemności, postraszyć kogoś, wykorzystać dziewczyny. Ta okolica znajdowała się przy magazynach gdzie odbywały się nielegalne wyścigi a także i imprezy, które trwały do samego rana.
Razem z Tripem mieszkałam w kamienicy, gdzie praktycznie się wychowałam. Od jakiegoś czasu mieszkałam tutaj z nim, bo rodzice całkowicie mnie olali. Są wielkimi szychami w biznesie, praktycznie nie było ich w domu, więc co za różnica, że wyprowadziłam się bez ich zgody. Lecz w tym momencie miałam ochotę wrócić do swojego pokoju gdzie byłam bezpieczna i spokojna o podstawowe rzeczy, które potrzebował człowiek. Spojrzałam na chłopaka, którego uważałam za nie tylko przyjaciela, kochałam go. Nasza miłość była poplątana, kłóciliśmy się o byle co, raz coś jemu nie pasowało, raz ja robiłam problemy. Nasze charaktery nie za dobrze się dobrały. Obaj jesteśmy zawziętymi, kłamiącymi zdrajcami. Być może to właśnie nas w pewien sposób połączyło. On rozumiał moje potrzeby, chciałam żeby po prostu był, nie to co moi rodzice, którzy zostawiali mnie całe tygodnie, bo mają wyjazd na drugi koniec świata. Robił to. On oczekiwał ode mnie zrozumienia. Nie był grzecznym chłopcem, bawił się w wyścigi, uwielbiał imprezowe życie. Byłam jego pierwszą dziewczyną, jedyny poważny związek. Bawił się dziewczynami, zaspokajał swoje potrzeby seksualne. Może i byłam zdrajcą, ale szanowałam swoje ciało. Nawet jemu nie oddałam dziewictwa, co kończyło się zazwyczaj kłótnią.
Podrapał się nerwowo po karku mówiąc jakieś nieistotne rzeczy. Był jak zwykle w jeansach i opinającej jego ciało koszulce. Przewróciłam oczami. 
-Wstań Trip-mruknęłam.
-Posłuchaj...
-Wstań.
Podniósł się z chodnika, na którym staliśmy od dłuższego czasu. Westchnęłam zrezygnowana.
-Może zróbmy sobie przerwę, huh?
Spojrzał na mnie zaskoczony moim wyznaniem. Otworzył usta, ale szybko je zamknął.
-To koniec naszego na zawsze?-zapytał śmiejąc.
-Ja... Zdradziłeś mnie!-wykrzyczałam.
-Przecież cię przepraszam Gab-mruknął znudzony.
-Twoje przeprosiny nic tu nie wskórają, nie rozumiesz swojego czynu?
-Nie zrobiłem tego specjalnie, przecież wiesz! Alkohol i te sprawy.
-Właśnie, znowu się wymigujesz alkoholem. To po co piłeś, huh?
Spuścił głowę. Spojrzałam na niego ostatni raz i odeszłam z walizką. Kiedy już miałam wsiąść do swojego samochodu, przedtem rzucając walizkę do bagażnika, on znowu mnie zatrzymał, trzymając mój nadgarstek. Zobaczyłam jego oczy, o tym szarej barwie, w której się tak zauroczyłam. Coś we mnie pękło, gdzieś głęboko.
-Zostań..-szepnął.
Pocałował mnie w usta, poczułam znajome ciepło, które od niego biło. Odwzajemniłam pocałunek, oparł mnie o drzwi samochodu i całował zachłannie. Oderwałam się od niego, trzymając jego rękę, której dłonią głaskał mój policzek.
Uśmiechnęłam się do niego, dotknęłam jego twarzy wolną dłonią, pogłaskałam jego policzek, czując jego lekki zarost. Uh, uwielbiałam jak go miał. Zrobiło się coraz trudniej. Puścił mnie i pozwolił wsiąść do auta. Wsadziłam kluczyki w stacyjkę.
-Będę pamiętać-mruknął i odszedł.
Walnęłam głową w kierownicę. Uspokoiłam swój oddech i bicie serca, a potem odjechałam w stronę domu, prawdziwego domu.


_________________________________________________

witam serdecznie wszystkich.
witam na moim opowiadaniu, które poświęcone jest Ed'owi Sheeran.
już w pierwszym rozdziale pojawi się Ed, tutaj macie początek historii naszej bohaterki Gabryjeli. 
zapraszam do zakładek, mam nadzieję, że będziecie czytać moją twórczość.