czwartek, 8 stycznia 2015

02



MUSIC

luty 2014r.

Gabryjela Cropp
Ktoś szturchnął mnie w ramię, mruknęłam coś pod nosem niezrozumiałego nawet dla mnie. Nieznajomy ponowił czynność. Obróciłam się gwałtownie w jego stronę i usłyszałam głośny plask i ciche "auł". Otworzyłam powieki i zobaczyłam Sama, który trzymał się za swój policzek. Widocznie ranne wstawianie nie jest dla mnie dobre. Atakuje ludzi.
-Przepraszam-powiedziałam z lekką chrypą.
Przetarłam ręką oczy usuwając znaki spania. Rozłożyłam się na łóżku i spojrzałam w sufit. Zobaczyłam wielki plakat z jakimś rockowym zespołem. Członkowie byli poubierani w ciemne jeansy, glany, czarne bluzki, z nie zrozumiałych dla mnie, obrazkami. Prawdziwi metalowcy-prychnęłam w myślach. Przewróciłam się na bok, tak żeby widziec Sama. Chłopak był już ubrany w dresy i podkoszulek. Nadal masował policzek. Jego twarz nie była zbyt zachwycona. Podparłam ręką głowę i przyglądałam mu się. Krzątał się po pokoju, pozbierał ciuchy z podłogi. Dziwiłam się, że sprząta o tak wczesnej porze. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad drzwiami. Wskazówki pokazywały dwunastą. Okej, jest popołudnie, to trochę późno. Ale była sobota, więc nie przejęłam się godziną. Przeczesałam ręką po włosach.
-Masz zamiar się tak wylegiwać?-zapytał mnie chłopak.
Zaśmiałam się kiedy stanął przed łóżkiem z jedną ręką na biodrze, a w drugiej trzymał stertę koszulek.
-Skądże kuro domowa.
Uśmiechnął się szeroko.
-Czyżbym był dla ciebie kurą?
Wszedł na łóżko. Kiwnęłam potwierdzająco głową. Sam skoczył na mnie, ale nie odczułam wielkiego ciężaru, i zaczął mnie gilgotać. Zaczęłam się śmiać na cały pokój, piszcząc co chwila. Brakowało mi oddechu, ale nadal rechotałam. Kiedy tylko ze mnie zszedł i wrócił do swoich wcześniejszych czynności mogłam odetchnąć z ulgą. Wzięłam torebkę z podłogi i wygrzebałam z niej potrzebne rzeczy. Czystą bieliznę, ciuchy oraz kosmetyki. Wczoraj Nataniel najpierw mnie przywiózł do Sama gdzie zostawiłam przybory w jego pokoju, dopiero potem pojechaliśmy do klubu. Wracając do wczorajszej imprezy... pamiętałam praktycznie każdą cześć oprócz zakończenia. Nie zamartwiałam się jednak o to, ufałam, że nic ważnego się nie wydarzyło. Ogólnie bardzo dobrze się bawiłam. Już dawno nie tańczyłam i nie przepijałam całych nocy. Myślałam, że tamte chwile już się nie wydarzą, że zostanę pracoholiczką, nie mającą czasu na zabawę, jak moi rodzice, zajmując się jedynie pracą. Weszłam do łazienki chłopaka, która na szczęście była czysta, brak jakiegokolwiek znaku zamieszkania tutaj jego. Umyłam dokładnie zęby czując nie przyjemny posmak shotów. Ściągnęłam odzież z ciała i weszłam szybko do kabiny prysznicowej. Nałożyłam brzoskwiniowy płyn na ciało i rozprowadziłam go dokładnie a potem spłukałam. Opatuliłam się ręcznikiem czując się czyściej i wytarłam dokładnie każdy skrawek skóry. Ubrałam się w przygotowane ciuchy. Pomalowałam się od nowa, tym razem delikatniej i związałam włosy w koka na czubku głowy. Schowałam swoje rzeczy do torebki i wyszłam z łazienki. Zadzwoniłam po drodze do pokoju Sama, do Nataniela informując go, żeby po mnie przyjechał.
-Już czekam na panienkę. Panienki rodzice nie byli zadowoleni pani brakiem-powiedział w słuchawce.
-Dobrze, zaraz zejdę.
Rozłączyłam się i otworzyłam drzwi do pokoju. Chłopak zaścielał łóżko.
-Muszę już iść. Dziękuję za wczorajszy wypad.
-Nie ma za co-uśmiechnął się.-To kiedy robimy powtórkę?-dodał.
Zaśmiałam się.
-Wkrótce.
Przytuliłam go żegnając się i wyszłam z mieszkania wprost do windy. Zjechałam na parter i podbiegłam do samochodu, który czekał przed wejściem.
-Dzień dobry-odezwał się Nataniel.
-Dobry, mówili coś rodzice?-zapytałam zapinając pasy.
-Są źli, że panienki nie ma jeszcze w domu. Podobno dzisiaj odbywa się ważna uroczystość i państwo Cropp mają tam iść, a panienka z nimi.
Tydzień temu matka wpadła do mojego pokoju kiedy czytałam książkę Nicolasa Sparksa. Uwielbiałam jego powieści, mogłabym cały czas czytać nowe historie bohaterów. Pokochałam sposób w jaki pisze, opisuje najmniejszy drobiazg i przyciąga do siebie.

Leżałam na łóżku a moja rodzicielka po prostu weszła bez pukania. Zmarszczyła czoło widząc mnie w dresach i rozwalającym się koku. Nigdy nie przepadała nad widokiem mnie w poszarpanych, nic nie wartych ciuchach, które wręcz mówią "jestem tania". 
Ona zawsze miała na sobie koszulę opinającą jej talię, spódniczkę, zazwyczaj w ciemnych kolorach, do kolan i wysokie szpilki, które korzystnie wyszczuplały jej nogi. Włosy miała rozpuszczone i dokładnie wyprostowane albo starannego dobierańca, który ją odmładzał. Jej look uzupełniał delikatny makijaż. Nie można było się dopatrzyć żadnych zmarszczek ani niedoskonałości. Dbała o siebie. Czasami myślałam, że na temat doskonałości ma obsesje.
-Znowu jesteś ubrana jak bezdomna-mruknęła.
Jej ciężki głos rozszedł się po pokoju. Przeszły mnie ciarki, ale nie dałam poznać po sobie, że jej zdanie mnie obchodzi. Przewróciłam oczami.
-Tak jest wygodniej-burknęłam.
Nie wiem jakim cudem, ale jej czoło jeszcze bardziej się zmarszczyło. Usiadłam na łóżku przyglądając się jej. Zaznaczyłam w książce fragment na którym skończyłam czytać i wróciłam spojrzeniem na matkę.
-Zostaliśmy zaproszeni na bardzo ważną uroczystość. Będą tam sami dobrze postawieni ludzie. Ma iść cała rodzina, zrozumiano? Masz stosownie się ubrać i zachowywać dorośle.
Podeszła do łóżka i położyła na materacu kartę kredytową. Moją kartę kredytową, którą kiedyś używałam. Przed ucieknięciem do Tripa.
-Masz przelane tam pieniądze na sukienkę i inne dodatki. Masz wyglądać perfekcyjnie.
-Oczywiście.
Kiedy tylko wyszła z mojego pokoju dotknęłam złotej karty. Pamiętałam nadal ile pieniędzy wydałam dzięki niej. Nie miała limitu, co od razu sprawiło, że ją pokochałam. Pamiętałam nadal ile rzeczy kupiłam razem z Marią. Bywałyśmy codziennie, po szkole w centrum handlowym. Zawsze wracałyśmy do domu z nowym nabytkiem.

Zrobiłam tak jak kazała mi matka. Nie miałam ochoty tam iść, ale chciałam jeszcze na trochę pomieszkać w tym domu, więc wybrałam się jeszcze tego samego dnia do sklepów. Kupiłam długą, różową sukienkę, odkrywającą prawe ramię. Długo przymierzałam sukienki, w końcu zdecydowałam, że ta nie tylko jest odpowiednia, ale pasuje do mojej sylwetki. Nikt nie widział jej, ale miałam nadzieję, że spodoba się rodzicom i matka nie będzie się mnie więcej czepiać.
Wjechaliśmy na podjazd, przed domem. Podziękowałam Natanielowi za podwózkę i pobiegłam w stronę wejścia gdzie czekała na mnie matka.
-Jesteś na czas, masz szczęście. Daję ci 30 minut.
Kiwnęłam głową i wyminęłam ją bez słowa. Przywitałam się po drodze do pokoju z ojcem, którego zauważyłam przez otwarte drzwi jak zawiązywał krawat. Wyciągnęłam powoli sukienkę z szafy i położyłam ją na łóżku. W łazience załatwiłam podstawowe czynności do bycia "idealną". Związałam włosy w koka nad prawym uchem, ale pozwoliłam kilka kosmykom opaść na moje policzki. Założyłam sukienkę, zapewne Maria uznała by ją za "różowe cudo". Jej pasją było projektowanie i zakładanie takich sukienek. Nigdy od podstawówki nie widziałam jej w spodniach, tylko na wychowaniu fizycznym w szkole. Wsunęłam na stopy kremowe szpilki. Z biurka wzięłam małą, czarną kopertówkę i wsadziłam do niej telefon. Przed wsadzeniem sprawdziłam jeszcze na wyświetlacz, ale nie miałam żadnych wiadomości, które by mnie obchodziły. Nie wiem dlaczego, ale w środku duszy czekałam na jakiś znak od Tripa, który od roku nie wysłał nic, nie zadzwonił. Westchnęłam cicho. Spojrzałam w lustro. Wygładziłam wolną ręką materiał i wyszłam z pokoju. Zeszłam ostrożnie po schodach, próbując nie zahaczyć szpilką o sukienkę. Rodzice stali w korytarzu zapewne czekając na mnie. Mama poprawiała ojcu krawat. Uśmiechali się do siebie delikatnie. Mama miała na sobie ciemno-granatową sukienkę, z lekkim wycięciem przy prawej nodze. Do tego założyła czarne szpilki z zapięciem na górze. Włosy rozpuściła i widocznie polokowała końcówki. Ojciec dopasowany do żony miał na sobie czarną koszulę, granatowe spodnie, marynarkę i krawat.
-Jestem gotowa-mruknęłam.
Spojrzeli na mnie zaskoczeni moją obecnością. Przeszkodziłam im w ich małej intymności. Choć byli kiepskimi rodzicami to było widać, że kochają siebie i szanują. Byli zgraną parą. Mama podeszła do mnie i uśmiechnęła się przyglądając mojej kreacji.
-Dobry wybór, róż pasuje do ciebie-pochwaliła.
Byłam zaskoczona. Nie mówiła nigdy takich rzeczy. Choć nie, był jeden taki moment. Kiedy byłam mała i sama nie rozumiem dlaczego akurat to zapamiętałam. Być może dlatego, że to był jedyny i wydawało mi się, że ostatni dzień kiedy mama pochwaliła mnie. Miałam zaledwie 2 latka, ale nadal nie potrafiłam dobrze chodzić. Podobno to nie było nic strasznego, po prostu nie chciałam stać się samodzielna. Brak tej czynności sprawiał, że rodzice nadal się mną przejmowali, bawili. A kiedy skończyłam roczek i zaczęłam powoli chodzić stracili czujność. Nie przyglądali się na mnie jak wcześniej i chyba to sprawiło, że zdecydowałam zostać przy raczkowaniu. Jednak był taki dzień kiedy musiałam coś wziąć, nie wiem dlaczego, ale musiałam. Czołganie się po ziemi nie było wystarczające. Mama siedziała na krześle kuchennym i rozmawiała z kimś przez telefon, całkowicie zajęta konserwacją. Zdecydowałam, że wstanę i pójdę po tą rzecz, nie pamiętam co to było, w końcu nie widziała mnie. Ale jednak zobaczyła i była tak uradowana, że wzięła mnie na ręce i zaczęła mnie chwalić. Nie była to jedna pochwała, było ich mnóstwo...
Uśmiechnęłam się na wspomnienie jej szczerego uśmiechu i radości jaka z niej tryskała. Tata otworzył dla nas drzwi i puścił przodem. Weszliśmy do samochodu i Nataniel zawiózł nas na miejsce, gdzie miała się odbyć najważniejsza w tym miesiącu impreza.

Ed Sheeran
-Przyjechała moja rodzina, nie mogę iść na tą imprezę-powiedziałem do słuchawki.
Dopiero co rodzice przyjechali do Chicago aby mnie odwiedzić, a już zaproponowano mi występ w jakimś nieznanym mi miejscu, gdzie podobno miała się odbyć impreza miesiąca. Osoba po drugiej stronie głośno westchnęła i błagała przez 10 minut. Moja mama spojrzała na mnie troskliwie. Musiała zauważyć na mojej twarzy oznaki zdenerwowania. Rodzice siedzieli przy stole i rozmawiali zawzięcie na jakiś temat. Stałem w kuchni opierając się o blat i przyglądałem się im, słuchając także błagań. Byłem zadowolony, że zdecydowali się zrobić mi niespodziankę i przyjechać. Miło było widzieć ich i spędzić odrobinę czasu.
-Błagamy cię Ed. To bardzo ważne-odezwał się głos.
Przejechałem dłonią po włosach, szarpiąc końcówki włosów.
-Idź Edwardzie.
Usłyszałem głos matki za sobą i jej dłoń na moim barku. Moje mięśnie jak za pomocą magicznej różdżki odprężyły się.
-Jesteś pewna?-wyszeptałem słuchając dalej błagań przez telefon.
Kiwnęła potwierdzająco głową. Szczerze powiedziawszy było mi słabo kiedy miałem odmówić kobiecie po drugiej stronie, która wypowiedziała chyba wszystkie możliwe przyczyny, żebym się zgodził wystąpić oraz zostać na imprezie. Najpierw była to wymówka, że jest to najważniejsza uroczystość tego miesiąca i skończyło się na zrezygnowaniu przez kogoś występu. Jej słowa traciły jakikolwiek sens. Bałem się, że zaraz się popłacze.
-Na którą to jest?-zapytałem przerywając jej.
Usłyszałem jak po drugiej stronie kobieta bierze gwałtowny, głęboki oddech. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że w pewnym stopniu się zgodziłem.
-Za godzinę rozpoczyna się wszystko, jednak pański występ byłyby później-wysapała.
-Dobrze, zjawię się.
Odsunąłem telefon od ucha słysząc jej pisk. Zaczęła mi dziękować, powtarzając z milion razy "dziękuję". Pożegnałem się i rozłączyłem. Na szczęście w szafie były jakieś eleganckie ubrania. Spojrzałem na moją mamę, która uśmiechała się w moją stronę.
-Wkopałaś mnie-mruknąłem udając wkurzonego.
Ona jedynie zaśmiała się. Pomogła mi wybrać ubranie. Ubrałem garnitur, ale nie założyłem krawatu, to nie dla mnie. Rękawy podwinąłem do łokci pokazując masę tatuaży. Byłem z nich dumny. ukazywały część mnie, tą pokręconą część. Nie wstydziłem się ich, więc na każdym kroku pokazywałem je światu.
-Wyglądasz bardzo dorośle.
Odwróciłem się do mamy i wyszczerzyłem się do niej.


Ustawiłem się odpowiednio. Czułem jak milion świateł jest zwrócone w moim kierunku i oślepia mnie. Jednak przyzwyczaiłem się. Słyszałem mnóstwo innych głosów, które wołały moje imię. Policzyłem w myślach do pięciu i przesunąłem się o kolejne kilka centymetrów. Po kilku minut spokojnie zszedłem ze spojrzenia reporterów i udałem się do środka budynku gdzie odbywała się impreza. Było już tam kilkanaście ludzi. Zazwyczaj widziałem ludzi, których widziano w gazetach z podpisem najbogatsi prawnicy, projektanci i inni, ale znalazłem kilka znanych twarzy. Przywitałem się z kilkoma znajomymi zajmujący się jak ja, muzyką. Stanąłem przy barze. Gdyby nie to, że każdy przyglądał się mi to zamówiłbym mocnego drinka, który pozwoliłby mi przeżyć dzisiejszy wieczór. Wziąłem jednak szklankę soku pomarańczowego i męczyłem go przez okrągłe 10 minut. Poczułem rękę na moim ramieniu, która lekko mnie ucisnęła.
-Ed Sheeran, w takim miejscu?
Odwróciłem się z uśmiechem na twarzy poznając głos przyjaciela. Zobaczyłem znajome brązowe loczki, za którymi jego fanki szalały. Przywitaliśmy się w tym "męskim" stylu.
-Harry Styles we własnej osobie-powiedziałem.
-Miło cię widzieć. Pracujesz nad nową płytą, racja?
Kiwnąłem potwierdzająco głową.
-Występujesz dzisiaj? Gdzie chłopacy?
-Jestem sam, z przyjemności.
Imprezę rozpoczęła drobna brunetka z elegancką sukienką na sobie witając na początku ważnych gości. Pierwsza na scenie stanęła mała dziewczyna, która zaśpiewała nieznaną mi piosenkę. Mogłem śmiało powiedzieć, że miała uroczy głos. Po jakimś czasie podeszła do mnie kobieta, z którą rozmawiałem przez słuchawkę. Przekazała mi, że za pięć minut mam występ. Wziąłem od niej moją gitarę, którą mi przechowała i podszedłem pod scenę czekając na wymówienie mojego nazwiska.
-Nadszedł czas na gościa specjalnego, naszego dzisiejszego spotkania. Ed Sheeran.
Wszedłem po schodkach na scenę i podszedłem do mikrofonu. Poprawiłem nerwowo gitarę. Przywitałem się z publicznością, którzy wlepili we mnie swój wzrok.


Zaśpiewałem kilka piosenek z albumu "+" i pożegnałem się, życząc miłej zabawy. Zszedłem szybko po schodkach, uważając żeby się nie wywrócić. Chciałem jak najszybciej uciec do Harrego i zaproponować mu ucieczkę z tego miejsca. Jednak tak się spieszyłem, że nie zwróciłem uwagi na kobietę idącą w moją stronę, która także nie zainteresowała się, że ktoś przed nią idzie. Odbiłem się od niej, w ostatniej chwili złapałem ją jedną ręką, żeby nie upadła, a drugą trzymałem gitarę jak najwyżej mogłem, żeby przez przypadek kogoś nie uderzyć. Spojrzałem na kobietę. Była młoda, jej blond włosy były związane w koka na boku, a kilki kosmyków opadało na niej twarz. Wyglądała naturalnie, chociaż można było zauważyć małe oznaki makijażu. Miała na sobie różową, długą sukienkę, która otulała jej ciało i jeszcze bardziej ją wyszczuplała. Spojrzałem w jej błękitne oczy, które na chwile mną oczarowały. Wyglądała niewinnie. Podniosłem ją ostrożnie do pionu. Jej twarz diametralnie się zmieniła. Była zdenerwowana, mogłem odczytać z jej twarzy każdą emocję. Była jak otwarta księga. Uśmiechnąłem się delikatnie, żeby załagodzić sytuację. Dziewczyna odsunęła się o kilka centymetrów ode mnie przyglądając się mnie.
-Przepraszam, nie zauważyłem cię-odezwałem się zakańczając ciszę między nami.
Odchrząknęła poprawiając dłońmi materiał sukienki i podniosła głowę.
-To nic-mruknęła.
Jej głos załaskotał moje uszy delikatnością. Uśmiechnęła się, próbując załagodzić sytuację.
-Edward Sheeran-przedstawiłem się podając jej dłoń.
Nie mam pojęcia dlaczego przedstawiłem się pełnym imieniem.
Zawahała się, jednak po chwili podała mi swoją małą dłoń.
-Gabryjela Cropp.
-Świetny występ-powiedział Harry, który podszedł do nas.
Spojrzał na dziewczynę stojącą obok nas. Chyba zastanawiała się nad odejściem. Spojrzała na mnie ostatni raz i odeszła, ale brunet ją zawołał.
-Hej, ty.
Odwróciła się gwałtownie. Pokazała na siebie nie wierząc, że zawołał ją. Ten kiwnął potwierdzająco głową i Gabryjela podeszła do nas. Dziwne, że materiał nie przeszkadzał jej się poruszać. Szła z gracją. Kolejna rzecz mnie do niej przyciągała. Wyglądała jak średniowieczna księżniczka. Pełna wdzięku.
-Harry-przedstawił się.
-Gabryjela.
-Miło cię poznać, różowa księżniczko.
Dziewczyna zarumieniała się.
-Czy chciałabyś się z nami udać na drinka?-zapytał zachęcająco się uśmiechając.
Spojrzała w dal jakby szukając w tłumie znajomych twarzy. Zrezygnowała z poszukiwań. Uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową.
-Z miłą chęcią się z stąd urwę-odpowiedziała.



3 komentarze:

  1. Twój blog został dodany do naszego spisu :)
    http://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/p/fanfiction.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, ciekawe, co się stanie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahoj! Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu: http://rock-me-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń