poniedziałek, 22 grudnia 2014

01




luty 2014r.

Gabryjela Cropp
Usłyszałam znajomy głos i pukanie do drzwi. Przewróciłam się na drugi bok, obracając się plecami od wydawanego przez kogoś szumu. Rozluźniłam mięśnie i spróbowałam ponownie zasnąć. Przypomniałam sobie jaki miałam przyjemny sen i zamruczałam przeciągle, że ktoś mi go zburzył. Pukanie nie ustało, krzyk także nie, ale nadal nie byłam zbyt przytomna, żeby zrozumieć słowa wydawane w moją stronę. Otworzyłam lewą powiekę i kiedy promienie słoneczne mnie nie oświetliły otworzyłam drugą. Podziękowałam sobie w duchu, że byłam jeszcze wstanie wczoraj zasłonić okna. Wyciągnęłam rękę po telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Odłożyłam urządzenie i od nowa zamknęłam oczy. Potem zerwałam się z łóżka uświadamiając sobie, która jest godzina i że jestem poważnie spóźniona. Od szybkiego wstania zakręciło mi się w głowie i zamroczyło na chwilę. Złapałam się za ramię łóżka i odczekałam chwilę aż odzyskam wzrok.
-Jesteś spóźniona moja panno!-usłyszałam wściekły głos matki.
-Dajcie mi 5 minut-odkrzyknęłam.
Pobiegłam do łazienki i wykonywałam szybko poranne czynności. Umyłam zęby w pośpiechu jedną ręką, a drugą rozczesując włosy, które nieszczęśliwie dla mnie, pokręciły się. Z szczoteczką w zębach podbiegłam do wielkiej szafy i przeszukałam wzrokiem jakiś odpowiedni komplet ubrań. Wyciągnęłam z niej dwa wieszaki i rzuciłam je na nieposłane łóżko. Wróciłam do łazienki, umyłam twarz i wykonałam szybki makijaż, który zasłonił moje niedoskonałości i upiększył. Związałam włosy w wysokiego kucyka, na czubku głowy. Nie miałam czasu na zajęcie się nimi, za mało czasu. Podeszłam do łóżka i przejrzałam jeszcze raz dwa komplety. Ze zrezygnowaniem wybrałam ciemne jeansy, które były rozdarte w niektórych miejscach i bluzkę na krótki rękawek z jakiś prymitywnym napisem. Z szybkością założyłam białe szpilki i wzięłam torebkę z krzesła. Otworzyłam drzwi i o mało nie wpadłam na mojego ojca, który dzięki swojemu refleksowi odsunął się w bok. Spojrzał na swój zegarek, który zawsze nosił na lewej ręce i obdarzył mnie krytycznym wzrokiem.
-Spóźniona 15 minut.
Przewróciłam oczy. Moim zdaniem bardzo szybko się wyrobiłam. Czyżbym nie pobiła swojego rekordu?
Nie odezwałam się, zeszłam po prostu ostrożnie po schodach, żeby nie wywrócić się po drodze. Przeklęłam pod nosem kiedy o mal nie upadłam na ostatnim schodku. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Za pewne matka wykrzyczała coś w moją stronę o trzaskaniu ale ją ponownie tego dnia zignorowałam i wsiadłam do samochodu.
-Najszybciej jak możesz Nat-powiedziałam zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Oczywiście.
Nat, a raczej Nataniel, był jedyną osobą, którą tolerowałam w tym domu. Jest naszym przewoźnikiem. Wszędzie gdzie chcieliśmy nas woził. Dostawał za to dużą sumę pieniędzy, ale musiał być zawsze na zawołanie i na czas. Sprawdzał się w tym idealnie. Zerknęłam na niego jak przemieniał biegi. Był wysokim brunetem, z lekką siwizną na czuprynie, włosy lekko ostrzyżone, pokazywały jego małe uszy, zielone oczy zawsze były opanowane i pełne męstwa, usta rzadko kiedy zmieniały kształt, nigdy nie zauważyłam jego uśmiechu. Był w średnim wieku mężczyzną, ale mogłabym przysiąść, że w wcześniejszych latach był prawdziwym przystojniakiem i pomocnym kolegą. Czasami rozmawialiśmy, jednak rozmawialiśmy na mój temat, wypytywał mnie o moją pracę i relacje z rodzicami, które nawet on zauważył, że nie są najlepsze. Praca. Mieszkałam u rodziców od roku, na początku ojciec przywitał mnie z otwartymi ramionami, witając z powrotem w domu, matka natomiast, jak to ona, nie trzymało jej się w głowie, że zostawiłam ich i nawet nie uraczyła mnie przyjaznym uśmiechem. Przez kilka dni po prostu siedziała w pokoju i oglądałam filmy. Wychodziłam na zewnątrz jedynie na poranne bieganie i na spotkania z Marią. Po pewnym czasie odbyła się narada rodzinna, zorganizowana przez moją matkę. Postawili mi warunki. Miałam 20 lat, rzuciłam edukację na "nie właściwego mężczyzna"-jak nazwał to mój ojciec. Powiedzieli mi, że za rachunki nie mam się martwić, ale muszę znaleźć jakąś pracę, żeby nauczyć się "życia", jakbym nie nauczyła się go przy Tripie. Na szczęście matka znalazła dla mnie odpowiednie dla mnie stanowisko, i co dziwne spodobało mi się. Mama wykonała kilka telefonów i posadziła mnie przy biurku pracując nad okładkami magazynu Vogue. Od zawsze ciągnęło mnie w tamte tereny, żeby pracować nad magazynami. Już od następnego tygodnia po rozmowie rodzinnej poszłam na pierwszy dzień w pracy. Pracownicy przywitali mnie bardzo serdecznie. Pracowałam z niesamowitymi, utalentowanymi ludźmi.
Podziękowałam Natanielowi za podwózkę i pobiegłam do wielkiego budynku. Przeszłam przez drzwi pokazując przepustkę i wbiegłam do windy, która zamykała się, ale zdążyłam. Wcisnęłam się pomiędzy ludzi i wcisnęłam odpowiedni przycisk z numerem piętra, gdzie pracowałam. Poprawiłam kucyka i weszłam do pomieszczenia gdzie znajdowało się pełno stanowisk, każde zajmujące się czymś innym. To coś niesamowitego, każdy był za coś odpowiedzialny, byliśmy zgranym zespołem. Przywitałam się po drodze z każdym i weszłam przez szklane drzwi do mojego biura, które urządziłam porządnie. Na ścianach znajdowały się najlepsze okładki Vogue, pod nimi stała mała sofa, gdzie czasami przysypiałam. Miałam piękny widok na miasto z okien. Zazwyczaj popijałam kawę i przyglądałam się panoramie.
-Ktoś się spóźnił do pracy.
Usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się w tamtą stronę uśmiechając się. Zobaczyłam mojego przyjaciela Sama, który miał dzisiaj na sobie ciemne spodnie w kratę i pastelową bluzkę, miał niecodzienny styl, ale kochał modę tak bardzo, że nawet projektował sam dla siebie ciuchy, to on wydawał trendy. Tutaj zajmował się szkicami stron pierwszych, z najważniejszymi wiadomościami. Przyjrzałam się jego twarzy, dzisiaj na szczęście miał swoje, niebieskie oczy, które potrafiły zawirować człowiekowi w głowie i swój kolor włosów, ciemny blond, który na prawdę pasował do jego rysów twarzy. Miał 25 lat, ale zachowywał się jak nastolatek, który kłopocze się z trądzikiem. Najciekawszy był jego styl życia. Był homoseksualistą co od razu można było zauważyć, przyglądając się mu bliżej. Potrafił codziennie udawać się do klubów nocnych i rano, nie spóźniając się, iść do pracy z uśmiechem na twarzy. Mówi zawsze, że to na prawdę idealny pomysł na nowe fantazje w jego głowie. Często ubierał się w ciuchy, które by nikt nie założył, ale taki był. Unikatowy.
-Nie przyniosłeś kawy?-zapytałam udając smutną.
Z tyłu siebie wyciągnął prawą rękę, na której znajdowały się dwa kubki gorącej kawy. To był nasz zwyczaj, on przynosił kawę rano, a ja lunch. Miałam łatwiejszą robotę, po prostu akceptowałam lub anulowałam okładki i szkice, więc kiedy on ciężko pracował nad czymś nowym ja na spokojnie szłam zamówić coś na wynos dla nas.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam z kartonowego opakowania kubek. Powąchałam ją z przyzwyczajenia i wypiłam ostrożny łyk.


-Dziękuję, jesteś cudowny-pocałowałam go w policzek.
-Wczoraj w nocy też to słyszałem-zaśmiał się.
Dołączyłam do niego rechocząc cicho z jego wyzwania o wczorajszej nocy. Cóż, on zabawiał się z jakimś mężczyzną a ja umierałam z nudów w domu, z pudełkiem lodów czekoladowych. Usiadłam przy biurku oglądając rozłożone szkice.
-Coś nowego się działo?-zapytałam przeglądając dalej.
Usłyszałam szur nóg od krzesła o podłogę, więc zapewne usiadł naprzeciwko mnie. Westchnął.
-Nie mam pomysłów, Gab.
Spojrzałam na niego.
-To idź się zabaw.
-Nie mam ochoty iść znowu sam-mruknął.
Odłożyłam na bok niewypałowe szkice i przyjrzałam się pozostałym rozmyślając, które jest najlepsze.
-Weź Caroline.
Caroline pracowała razem z nami, zajmowała się jednak artykułami, wymyślała nowe czcionki i nadawała styl magazynowi. W pracy rzadko kiedy rozmawiałyśmy, byłam zbyt zajęta. Musiała latać od stanowiska do stanowiska i przeglądając prace innych dając jakieś uwagi, albo chwaląc. Jednak to nadal ja musiałam zaakceptować dany projekt. Jest niską blondynką, z zielonymi oczami, jej włosy zazwyczaj opadają falami na plecy i ubiera sukienki, podobno czuje się w nich wygodniej. Jest w moim wieku i tak samo jak ja zrezygnowała z edukowania się dalej i zaczęła dzięki znajomej pracę tutaj, na początku była zwykłą pisarką artykułów, ale po kilku tygodniach pracy ktoś zauważył w niej potencjał i awansował ją. Dziewczyna o tym marzyła, czuje się na tym stanowisku jak ryba w wodzie.
-Za pewnie to dobry pomysł, ale...
Zawahał się przez chwilę.
-Co ty na to, żebyś ty ze mną poszła?
Spojrzałam na niego upijając kolejny łyk kawy z kubka. Od czasu zerwania z Tripem nie wychodziłam na imprezy, siedziałam w domu i robiłam... kompletnie nic. Czasami zostawałam po godzinach w pracy z nudów i przeglądałam prace albo sama coś tworzyłam.
-Ja?-zapytałam.
-Czemu nie? Podobno jest weekend, musisz się zabawić.
Uśmiechnął się do mnie, namawiając mnie przez okrągłe dziesięć minut. Kiedy zgodziłam się skoczył z radości do góry i przytulił mnie mocno, przez co praktycznie nie mogłam oddychać. Kazałam mu puścić mnie i wracać do pracy. Cały w skowronkach uciekł na swoje stanowisko i tak samo jak on wróciłam do pracy.

Ed Sheeran
Pomachałam do fanów i uśmiechałem się szeroko. Wsiadłem do samochodu, ale nawet kiedy wróciłem do domu słyszałem w głowie ich piski i krzyk mojego imienia. Nie mogę nadal uwierzyć, że znalazłem się tak daleko, że śpiewam dla tłumu ludzi i nie wyśmiewają mnie, tylko chcą więcej i więcej. To dlatego zabrałem się za kolejny album. Poprzedni był sukcesem i wybiłem się na prawdę wysoko. Dziwne, że nawet pomimo swojego rudego koloru włosów i braku jakiekolwiek oznak wyglądu przystojniaka zdobyłem tak wiele. Kiedy pierwszy raz, w dzieciństwie zaczęto mnie wyzywać od rudzielców i robić mi na złość pobiegłem z płaczem do mamy, skarżąc się na dzieciaki z mojej klasy. Moja mama jedynie uśmiechnęła się promienia do mnie przytulając do swojej piersi i głaskając mnie po plecach, co uspokajało moje zmysły i powiedziała:"Kiedyś Edwardzie nikt nie śmie przezwać cię, ponieważ masz rudy kolor włosów, będą ci zazdrościć. Jesteś unikatowy i dlatego ci zazdroszczą i cię popychają. Musisz być dzielny i silny. Wiem, że wyrośniesz na cudownego człowieka. Pamiętaj kim jesteś i nie daj się."Uśmiechnąłem się na wspomnienie. Nigdy więcej nie przyszedłem ze skargą do mamy, byłem dzielny i wytrwałem ataki rówieśników. Opłacało się. Tak na prawdę dzięki nim stałem się silny. Położyłem się na łóżku przymykając powieki. Byłem zmęczony. Cały dzień spędziłem w studiu. Głowa pękała mi od nadmiaru pomysłów i innych rodzai muzyki. To było za wiele, ale chociaż zacząłem cokolwiek. Miałem prawie gotową piosenkę, to właśnie pozwoliło mi upuścić studio i wrócić do domu. Poczułem w kieszeni wibracje telefonu. Zawsze wyciszałem go gdy pracowałem, to mogło mnie rozproszyć. Zerknąłem na wyświetlacz i odebrałem.
-Edwardzie nareszcie odebrałeś.
Uśmiechnąłem się słysząc znajomy, matczyny głos. Tylko ona odzywała się do mnie pełnym imieniem. Dla reszty świata byłem Ed.
-Byłem w studiu, przepraszam.
-Oh. I jak praca nad nowym albumem?
-Już mam pierwszą piosenkę-zamruczałem.
Czułem jak powoli zasypiam, powieki za nic nie chciały się otworzyć.
-Przyjedziesz nie długo do domu? Na kilka dni? Przyda ci się odpoczynek.
Kiwnąłem głową, ale przypomniałem sobie, że rozmawiam przez telefon i mama nie widzi moich ruchów.
-Jasne.
-Dobranoc mój kochany Edwardzie, śpij dobrze.
-Dobranoc mamo.
Rozłączyłem się na ślepo, odłożyłem telefon na szafkę nocną i odpłynąłem. Mięsie się rozluźniły i przygotowały na kilku godzinny odpoczynek.

Gabryjela Cropp
-Gotowa kochaniutka na niezapomnianą noc?-odezwał się Sam.
-Cokolwiek-mruknęłam.
Miałam dzisiaj mnóstwo pracy, musiałam przygotować jakieś papiery i te mnóstwo projektów, które nadal widziałam przed oczami. Nie miałam ochoty iść gdziekolwiek. Za to Sam cieszył się jak małe dziecko. Dlaczego nie mogłam zarazić się jego radością? Poprawiłam bluzkę w cekiny, miałam do tego krótkie spodenki z wysokim stanem i buty na koturnie. Włosy zdążyłam wyprostować i rozpuścić na moje plecy. Mój makijaż stał się bardziej agresywny i mocniejszy niż rano. Sam za to miał na sobie niebieskie jeansy z niskim stanem i obcisłą koszulkę z dodatkowym nadrukiem. W jego oczach można było zauważyć iskierki zadowolenia, był rozluźniony. Byłam jego idealnym przeciwieństwem. Jego usta wyszczerzone w szeroki uśmiech, a mój był zwykła prostą kreskę. Całe jego ciało mówiło, że cudownie się czuję i nie może się doczekać imprezy, natomiast moje mówiło "do domu". Nataniel zawiózł nas pod wielki klub gdzie roiło się od ludzi, którzy czekali w kolejce. Podziękowałam mu i wyszłam razem z Samem z samochodu.
-Zanim wejdziemy do klubu to będzie 5 nad ranem.
Przewrócił oczami.
-Spokojnie, ten klub należy do mojego brata dziewczyny wujka syna.
-Co?-zapytałam nie rozumiejąc go.
Przewrócił oczami, złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wejścia. Ludzie przyglądali się nam z zaciekawieniem.
-Carol siema brachu.
Sam przybił sobie piątkę z ochroniarzem, przedstawił mnie z nim jako koleżankę z pracy. Chłopak uśmiechnął się do mnie ukazując rząd zębów. Otworzył barierkę i pozwolił na wejść do klubu. Mój towarzysz puścił mi oczko i poprowadził do baru. Muzyka odbijała się od ścian, tłum ludzi tańczył na parkiecie, kilka osób siedziało przy stolikach z tyłu, inni opierali się o ścianę popijając napoje. Sam zawołał kelnera i zamówił nam po shocie.
-Pierwsza impreza?
-Nie, ale od dawna nie byłam na czymś podobnym.
Dla niego to była codzienność. Kluby były jego życiem. Wypiliśmy zawartość, którą dostaliśmy i obaj się skrzywiliśmy. To był dopiero początek.


Po dwóch godzinach byłam pijana, ledwo trzymając się na nogach tańczyłam na środku parkietu ze szklanką w dłoni, z nieznanym mi płynem alkoholowym. Poruszałam się w rytm muzyki kręcąc biodrami i głową. Moje blond włosy kołysały się w prawo i lewo razem ze mną. Mogłam nawet z stąd zobaczyć Sama, który rozmawiał z jakimś mężczyzną, obaj byli zajęci swoją konserwacją, ale mój przyjaciel co jakiś czas spoglądał w moją stronę. Wypił tyle co ja, ale nadal był czujny.


Przez rok nie tknęłam alkoholu. Kiedyś było inaczej. Na tym polegał mój związek z Tripem, mnóstwo imprez i alkoholu. Był typem niegrzecznego chłopca, który uwielbiał się dobrze bawić. Nie opuścił żadnej imprezy. Gdzie alkohol tam i on. Bawiliśmy się całymi nocami zapominając o naszych problemach. Zatracaliśmy się w sobie. To były jedyne chwile gdzie się nie kłóciliśmy. Po zostawieniu go brakowało mi zabawy. Moje życie stało się nudne, zbyt dorosłe, a przecież mam dopiero 20 lat. Powinnam robić te głupie rzeczy, które robią dziewczyny w moim wieku. Zatracać się w każdej najmniejszej czynności. Praca sprawiła, że stałam się jeszcze bardziej nudna niż wcześniej. Dopiero kiedy wypiłam kilka shotów moje mięśnie przyjemnie się rozluźniły i sprawiły mi tym ogromną radość. Tańczyłam, piłam, śmiałam się z byle czego i flirtowałam z kilkoma mężczyznami, którzy za pewne byli ode mnie starsi o kilka lat. Jeden nawet przypadł mi do gustu, ale jego pytanie wykreśliło go z listy. Czy każdy mężczyzna myśli jedynie o seksie? Dobra, może jestem trochę zbyt "święta". Byłam za stara, żeby nadal być dziewicą, ale nie chciałam zrobić błędu. Chciałam prawdziwego mężczyzny, który doprowadzi mnie do takiego szaleństwa, że będę chciała to zrobić. To trochę dziecinne, ale moja babcia kiedyś powiedziała mi:"Kochanie, któregoś dnia znajdziesz mężczyznę, który będzie na ciebie w pełni zasługiwał, który cię oczaruje. Pamiętaj nie patrz na wygląda, patrz na wnętrze, patrz na czyny, nie na słowa. Uważaj, bądź ostrożna." I tego się trzymałam. Na prawdę myślałam, że Trip jest tym "jedynym". Kłóciliśmy się często, ale uważałam, że to nas wzmacnia. Myliłam się. Trip być może mnie kochał i robił wszystko, żebym to widziała, ale był zapatrzonym w siebie zdrajcom. Dorothy, kobieta z którą mnie zdradził, przespała się z nim. Oto mu chodziło. O seks. Cholerny zdrajca.
-Czas wracać. Spisz u mnie?-odezwał się Sam.
-To chyba jest lepsza opcja-bąknęłam.
Uśmiechnął się i wyciągnął mnie z tłumu. Zagwizdał na taksówkę i podał mu adres swojego mieszkania. Cóż, reszty nie pamiętam, bo film mi się urwał.


________________________________
Podoba wam się?
wiecie co robić.

1 komentarz: